Wyższa składka do OFE za trzy–pięć lat

5 proc. – to minimalny poziom składki do OFE, do którego należy wrócić, i to już za trzy–pięć lat, a nie osiem–dziesięć jak zaproponował rząd – przekonują eksperci

Aktualizacja: 27.02.2017 02:19 Publikacja: 21.02.2011 02:00

Rząd rozważa, czy nie zaproponować wyższego docelowo poziomu składki do OFE

Rząd rozważa, czy nie zaproponować wyższego docelowo poziomu składki do OFE

Foto: Fotorzepa, Mateusz Dąbrowski md Mateusz Dąbrowski

[[email protected]][email protected][/mail]

Rząd rozważa, czy nie zaproponować wyższego docelowo poziomu składki do OFE. Obecny projekt zakłada znaczne jej obcięcie, z 7,3 proc. pensji ubezpieczonych do 2,3 proc., a docelowo od 2017 roku – do 3,5 proc. Michał Boni, szef doradców strategicznych premiera i autor zmian w OFE, wyszedł w czwartek z pomysłem, że rząd przeanalizuje uwarunkowania powrotu składek do OFE po ośmiu–dziesięciu latach do poziomu 4,5–5 proc. Taką propozycję przedstawi w tym tygodniu partnerom społecznym do analizy.

[srodtytul]Dobry kierunek, zły czas[/srodtytul]

Zdaniem ekspertów, choć zmiana idzie w dobrym kierunku, ma jeden podstawowy minus – czas wejścia w życie.

– Podniesienie składki za osiem–dziesięć lat wydaje się odległe. Wiąże się z ryzykiem niedotrzymania tej zapowiedzi. Każde opóźnienie w innych reformach otwiera bowiem na nowo dyskusję, czy należy rzeczywiście zwiększyć składkę do OFE. Lepszym rozwiązaniem byłoby ustalenie poziomu składki od razu po uzyskaniu konsensusu – ocenia Paweł Pytel, prezes Aviva PTE.

Dla Jeremiego Mordasewicza z Lewiatana perspektywa ośmiu–dziesięciu lat jest także zbyt odległa. Lewiatan opowiada się za powrotem do wyższej składki za trzy lata.

– Nie ma żadnej gwarancji, że za 10 lat te zmiany zostaną wprowadzone. Taka deklaracja powinna dotyczyć jednej kadencji parlamentarnej – przekonuje Mordasewicz.

Profesor Stanisław Gomułka, główny ekonomista BCC (organizacja jest za wycofaniem projektu rządowego), uważa, że obecny rząd nie może wypowiadać się za przyszłe. – Wartość tej propozycji jest żadna, chyba że byłaby częścią proponowanej ustawy. Tak to jedynie czas przyszły niedokończony. Jeśli zmiana poziomu składki wymuszona jest sytuacją fiskalną, to za trzy–cztery lata wrócimy do czegoś, co jest dobre – mówi prof. Gomułka.

[srodtytul]Zabraknie determinacji[/srodtytul]

Zdaniem Ernesta Pytlarczyka, głównego ekonomisty BRE Banku, rządowy ruch polegający na obniżce składki jest uzasadniony i może poprawić wskaźniki budżetowe. On także jednak uważa, że zapowiedź, że za osiem–dziesięć lat wrócimy do wyższej składki, oznacza „tyle, co na zawsze”.

– Taki pomysł jest równoznaczny z trwałym obniżeniem składki. Za osiem–dziesięć lat nikt nie będzie miał determinacji, by zwiększać jej wysokość. Kraje bałtyckie obniżały składkę na  dwa–trzy lata – mówi Wiktor Wojciechowski, główny ekonomista FOR.

Zdaniem Mordasewicza, jeśli powrót do składki 7,3 proc. do OFE nie jest możliwy ze względu na wysoki deficyt – mocno wypowiedział się na ten temat Michał Boni – to najniższy akceptowalny poziom wynosi 5,5 proc.

– Przy takim poziomie składki i przy zwiększeniu limitu inwestycji w akcje można uczciwie powiedzieć, że ludzie na tym nie stracą – dodaje Mordasewicz. Jego zdaniem pozostawienie składki na obecnym poziomie i zwiększenie limitu?inwestycji w akcje z 40 do 60 proc. powoduje, że wszyscy ubezpieczeni na tym zyskują.

[srodtytul]Koszty takie same[/srodtytul]

Z naszych informacji wynika, że ustalenia w ramach Izby Gospodarczej Towarzystw Emerytalnych pokazują, że są one w stanie zaakceptować obniżenie składki na początku do 3,5 proc., a potem powrót do minimalnie 5 proc. To pozwoli im spokojnie prowadzić biznes emerytalny.

Jak wskazuje Związek Banków Polskich (ZBP) w opinii do projektu, zmiany w systemie emerytalnym powinny iść w takim kierunku, by akcjonariusze nie stracili zainteresowania prowadzeniem biznesu emerytalnego. Banki są zaś właścicielami sporej grupy towarzystw emerytalnych. – Zmiana zasad finansowych prowadzenia OFE wpłynie na rentowność takich inwestycji i na wartość posiadanych akcji – czytamy w opinii ZBP.

Na podobne ryzyko wskazała także w opinii Komisja Nadzoru Finansowego. Zdaniem nadzorcy obecne propozycje rządu mogą spowodować, że część akcjonariuszy może nie być zainteresowana prowadzeniem biznesu i liczba PTE się zmniejszy, co negatywnie wpłynie na konkurencję.

Sytuacja PTE się pogorszy nie tylko przez redukcję składki, ale także dlatego, że wiele kosztów pozostanie na tym samym poziomie.

Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Materiał Promocyjny
Financial Controlling Summit
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego
Gospodarka
Ludwik Sobolewski rusza z funduszem odbudowy Ukrainy
Gospodarka
„W 2024 r. surowce podrożeją. Zwyżki napędzi ropa”
Gospodarka
Szef Fitch Ratings: zmiana rządu nie pociągnie w górę ratingu Polski