Czy Elona Muska, właściciela platformy X, czeka podobne aresztowanie jak Pawła Durowa, założyciela Telegrama? „Regulatorzy z całego świata powinni zagrozić Muskowi aresztem, jeśli nie przestanie on rozprzestrzeniać kłamstw i nienawiści na X” – napisał w brytyjskim dzienniku „Guardian” Robert Reich, były amerykański sekretarz pracy w administracji Billa Clintona. Musk niewątpliwie zirytował ostatnio kilka rządów. Ostro krytykował i ośmieszał brytyjskiego premiera Keira Starmera, za to, że podległa mu policja w trakcie niedawnych antyimigranckich zamieszek wsadzała ludzi do więzienia za tweety. Uderzył też we władze Francji za aresztowanie Durowa. W kampanii prezydenckiej w USA wyraźnie poparł Donalda Trumpa i wskazał, że jeśli wygra Kamala Harris, to jej administracja może zakazać platformy X. Właściciel dawnego Twittera ściera się też z unijnymi oficjelami. Thierry Breton, unijny komisarz ds. rynku wewnętrznego, opublikował kuriozalny list, w którym groził Muskowi, że jego wywiad z Trumpem może zostać uznany za rozpowszechnianie dezinformacji. Musk kazał mu się „odpieprzyć”, ilustrując to wulgarnym memem nawiązującym do filmu „Jaja w tropikach”. Najgłośniejszy stał się jednak konflikt Muska z władzami Brazylii.
Czytaj więcej
Zgodnie z zapowiedziami Sądu Najwyższego dostęp do serwisu społecznościowego X w Brazylii został zablokowany w sobotę. Jego właściciel Elon Musk zareagował serią obraźliwych wpisów zarówno na temat sądu, jak i samej Brazylii.
Drakońska decyzja
Platforma X została niedawno zablokowana w Brazylii decyzją sędziego Sądu Najwyższego Alexandre de Moraesa (porównywanego przez Muska do Lorda Vadera z „Gwiezdnych wojen” i Lorda Voldemorta z „Harry’ego Pottera”), który wcześniej próbował zmusić ten serwis do zablokowania kont wielu zwolenników byłego prezydenta Jaira Bolsonaro – w tym należące do członków parlamentu i dziennikarzy. Sędzia twierdził, że owe konta podważają wiarę w brazylijski system głosowania elektronicznego i ogólnie podważają demokratyczny porządek. Musk odrzucał wszystkie żądania de Moraesa (wskazując, że są one sprzeczne z brazylijskim prawem telekomunikacyjnym), odmawiał płacenia kar i zamknął swoje brazylijskie biuro, by jego pracownicy nie mogli zostać pociągnięci do odpowiedzialności karnej. De Moreas zdecydował się więc na „opcję nuklearną”, czyli na zablokowanie dostępu do platformy X na terenie Brazylii.
– tylu Brazylijczyków korzystało z platformy X przynajmniej raz w miesiącu – wynika z danych firmy Emarketer. Tymczasem cała populacja Brazylii to około 203 mln ludzi
Ta blokada nie jest jednak w 100 proc. szczelna. Brazylijczycy mogą odwiedzać X, wykorzystując do tego sieci VPN. Sędzia „Voldemort” grozi im jednak za coś takiego wysokimi grzywnami, dochodzącymi do 50 tys. realów (8,9 tys. USD lub 34,7 tys. zł) dziennie. W imię „ratowania demokracji” sięgnął więc po autorytarne narzędzie, którego nie stosują nawet reżimy w Rosji czy w Chinach. Ich bezpieki zdają sobie sprawę, że nie da się wytropić wszystkich korzystających z VPN, a brazylijski sędzia może nie znać się na technologii na tyle, by to wiedzieć... Na skutek decyzji de Moraesa mocno wzrosła liczba Brazylijczyków pobierających aplikacje VPN. Ponadto wielu parlamentarzystów otwarcie przeciwstawiło się decyzji sędziego, zamieszczając na X nowe tweety i deklarując, że są gotowi zapłacić za to grzywny.