Czy USA rzeczywiście zagraża recesja? To ważne pytanie, gdyż obawy przed nią mocno przyczyniły się do paniki na globalnych giełdach, do której doszło 5 sierpnia. Niepokój ten został podsycony przez słaby raport z amerykańskiego rynku pracy opublikowany 2 sierpnia, czyli podczas poprzedniej sesji. Wykazał on wzrost stopy bezrobocia z 4,1 proc. do 4,3 proc. Wzrost liczby nowych etatów wyhamował natomiast ze 179 tys. w czerwcu do 114 tys. w lipcu i był niższy, niż oczekiwano. Na pierwszy rzut oka można uznać, że inwestorzy przesadzili z reakcją. Choć stopa bezrobocia wzrosła, to wciąż jest ona dość niska. To, że sytuacja na amerykańskim rynku pracy będzie się stopniowo pogarszać, nie powinno być też dla inwestorów zaskoczeniem. Do niedawna uznawaliby oni oznaki tego pogorszenia za dobrą wiadomość, zwiększającą prawdopodobieństwo cięć stóp procentowych przez Fed. Raport za lipiec stał się jednak impulsem do panicznej wyprzedaży na rynkach. Czyżby inwestorzy spodziewali się, że sytuacja gospodarcza w USA będzie się pogarszać w szybkim tempie?
Kiedy zaczyna się recesja. Kwestia definicji
Najczęściej przyjmowana definicja mówi, że recesją jest okres spadku PKB, liczonego kwartał do kwartału, trwający nieprzerwanie przez co najmniej dwa kwartały. Amerykanie lekko komplikują ocenę kondycji ich gospodarki, publikując głównie dane o annualizowanej zmianie PKB, czyli liczonej kw./kw. w tempie rocznym. Jak na razie były one dalekie od poziomów recesyjnych. Wzrost gospodarczy wyniósł w II kwartale 2,8 proc. i był wyższy od prognoz. Zebrane przez agencję Bloomberga prognozy na III kwartał są w przedziale od minus 1 proc. do plus 3,6 proc., na IV kwartał od minus 0,5 proc. do plus 3,2 proc., a na pierwsze trzy miesiące 2025 r. od minus 0,5 proc. do plus 3 proc. Prognozy mówiące o spadku PKB w tych trzech kwartałach można co prawda policzyć na palcach jednej ręki, ale Bloomberg określa prawdopodobieństwo technicznej recesji w USA na 30 proc. Można więc uznać, że ryzyko to jest podwyższone. Jest ono też takie samo jak dla strefy euro. Natomiast analitycy JPMorgan Chase określają prawdopodobieństwo recesji w Stanach Zjednoczonych w ciągu nadchodzących 12 miesięcy na 25–35 proc.
Władze USA oficjalnie trzymają się jednak definicji recesji ustalonej przez Narodowe Biuro Badań Ekonomicznych (NBER). Definicja ta wskazuje, że recesja jest okresem szerokiej słabości w wielu sektorach gospodarki. Sam spadek PKB przez dwa kwartały z rzędu nie wystarczy więc, by ją ogłosić. Musi mu towarzyszyć również m.in. wyraźny wzrost bezrobocia. Kryteria NBER są jednak dosyć niejasne i zwykle za ich pomocą oficjalnie określa się recesję, która już dawno minęła.
Recesję można również próbować wyznaczać za pomocą prawa Sahm. Owa reguła, określona przez ekonomistkę Claudię Sahm, wskazuje, że recesja zaczyna się, gdy trzymiesięczna średnia krocząca stopy bezrobocia rośnie o co najmniej 0,50 pkt proc. w porównaniu z minimum z okresu ostatnich 12 miesięcy. W lipcu ta średnia krocząca była wyższa o 0,53 pkt proc., co można uznać za sygnał mówiący o rozpoczęciu recesji. Pascal Michaillat i Emmanuel Saez, ekonomiści z Uniwersytetu Kalifornii, opierając się na swoim modelu analizy sytuacji na rynku pracy i w gospodarce, twierdzą natomiast, że ryzyko recesji w USA wynosi obecnie 40 proc. Wskazują oni również, że może ona już trwać i prawdopodobnie rozpoczęła się w marcu.
Część analityków wskazuje jednak, że jest jeszcze za wcześnie, by mówić o nadciągającej recesji. Nawet jeśli jej ryzyko jest podwyższone, to jest wyraźnie mniejsze niż 50 proc.