Rozmowy, negocjacje, a nawet przepisy Unii Europejskiej idą powoli w kierunku zatrzymania radosnego rajdu chińskich eksporterów w Europie. Jak przyznają w rozmowach bez szans na cytowanie jej przedstawiciele, Europa przeszła w postawie wobec Chin gorzką drogę od liberalizmu do asertywności i próbuje teraz wcielać w życie swoje wnioski, w czym nie pomaga ani wojna Rosji na Ukrainie, ani triumfy skrajnej prawicy w krajach europejskich, ani wreszcie partykularne, a czasem rozdarte i sprzeczne interesy krajów członkowskich w Chinach. Być może ostatecznym otrzeźwieniem była informacja o dotacjach, jakich Chiny udzielają swojemu eksportowi, by zajmował w Europie miejsce europejskich produktów.
Bruksela się budzi
Cła na samochody elektryczne zostały ogłoszone na początku lipca i weszły w życie. KE zaproponowała szeroki zakres taryf – 17,4 proc. dla marki BYD, 20 proc. dla Geely i 38,1 proc. dla SAIC. Pozostali producenci elektrycznych aut, w tym Tesla i BMW, dostaną cła w wysokości 21 proc. Dla relacji handlowych między Chinami a Unią Europejska oznacza to zmianę fundamentalną, nawet sama Bruksela mówi o „przebudzeniu”. Zmiana jest dziś pewna, choć zasadne są pytania, dlaczego tak późno: Komisja Europejska wdraża politykę deriskingu czy decouplingu, która polega na uniezależnieniu się od nadmiernego wpływu gospodarczego innego państwa, którym jest oczywiście Państwo Środka.
– Jest ogromna jakościowa zmiana, która zadziała się w komisji ok. dwóch lat temu, to jest kierunek, którego nikt nie zatrzyma, ale nie zrobimy tego bez współpracy z przemysłem. Jest zmiana w myśleniu, ale jeszcze minie dużo czasu, zanim to się przełoży na rezultaty i na determinację, by wspólnie pójść dalej. Ale podwaliny pod inną politykę wobec Chin już zostały położone – mówi w rozmowie z redakcją wysoki urzędnik KE śledzący rynek chiński. Problem Brukseli w związku ze zmianą relacji z Chinami opiera się na trzech kolumnach – pełna zależność niektórych branży od Chin, jak farmacja, motoryzacja, zielone technologie, wspieranie handlu z innymi partnerami za pomocą umów handlowych i wreszcie – łamiąca się solidarność państw członkowskich UE. – Wyniki pracy Brukseli zależą od tego, na ile będziemy w stanie utrzymać wspólność pomiędzy państwami. KE ma kompetencję do budowania polityki handlowej, ale bez zgody większości do kierunku polityki handlowej będzie trudno, a ostatnio tej solidarności nie ma zbyt wiele – zauważa nasz rozmówca. W tle są też Stany Zjednoczone, ze swoimi wyborami prezydenckimi i niepokojąco (dla obserwatorów z Europy) rosnącymi szansami Donalda Trumpa. Relacje między krajami to system naczyń połączonych, jeśli Trump zamknie granice dla samochodów elektrycznych z Chin, to te samochody znajdą się w Europie. Bruksela zdaje te sobie sprawę, że relacje Europy z Chinami wpłyną na relacje z innymi ważnymi gospodarkami Azji, jak Korea, Indonezja czy Japonia.
Zmianę polityki umożliwiły dopiero nowe narzędzia, dobrym przykładem jest rozporządzenie, które weszło w życie równo rok temu, 12 lipca 2023 r., w sprawie subsydiów zagranicznych („FSR”). Te przepisy umożliwiają Komisji zajęcie się zakłóceniami powodowanymi przez subsydia zagraniczne. Już we wrześniu, podczas orędzia o stanie UE, Ursula von der Leyen ogłosiła śledztwo w sprawie chińskich subsydiów. – Europa jest otwarta na konkurencję, a nie na wyścig do dna – powiedziała w Strasburgu przewodnicząca Komisji Europejskiej. – Musimy bronić się przed nieuczciwymi praktykami.