W poniedziałek indeks S&P 500 naruszył poziomy z piątego listopada, niezbyt przydatny, ale popularny indeks Fear & Greed znajduje się na granicy „ekstremalnego strachu”, inne, wyżej oceniane przez nas wskaźniki, sugerują, że obecne nastroje są najwyżej neutralne.
Powód tej zmiany temperatury na rynkach akcji jest w naszej ocenie tylko jeden – zbliżający się początek prezydentury Donalda Trumpa, w połączeniu z trendem inflacji CPI w USA w okolicach 3 proc. i paroma krótkoterminowymi czynnikami (zachowanie ropy na początku stycznia, wynikające głównie z „prezentu”, który Trumpowi pozostawiają demokraci) wywiera wymykającą się racjonalności presję na amerykańskim długu skarbowym. Tegoroczne obniżki stóp zostały już niemal odwołane, środowe dane, jeżeli okażą się wyższe od oczekiwań, wystarczą, by scenariusz ich pozostawienia na dotychczasowym poziomie został przyjęty za bazowy.
Nasza podstawowa teza inwestycyjna na ten rok jest dokładnie przeciwstawna – prawdopodobne najpóźniej w drugiej połowie roku pogorszenie danych (cały czas nie jesteśmy gotowi uznać, że restrykcyjna polityka pieniężna z trudnych do wyjaśnienia powodów tym razem nie będzie miała żadnego efektu) wystarczy, by doszło do trzech, czterech obniżek stóp, co powinno zapewnić po „latach chudych” solidne zyski z większości inwestycji obligacyjnych oraz wyraźnie niższe stopy zwrotu z rynku akcji.
Wyceny w USA pozostają skrajnie wysokie, wyprzedzający wskaźnik cena/zysk dla S&P 500 wynosi 21,5 i znajduje się 18 proc. powyżej dziesięcioletniej średniej. Co być może ważniejsze, nie spodziewamy się, by w 2025 r. spółki Magnificent 7 były motorem indeksów w jakikolwiek sposób porównywalnych do lat 2023–2024. Przychody piątki z nich (poza Nvidią i być może Teslą) raczej nie wzrosną w tempie wyższym niż 10–15 proc. rok do roku, bliskim oczekiwaniom dla całego indeksu, co bardzo utrudnia racjonalizowanie ich obecnych wycen. Sama Nvidia zwiększy je pewnie o 50–70 proc. r./r. i również może zmagać się z wątpliwościami co do dalszej ścieżki wzrostu na lata 2026–2027. Nie wieszczymy wielkiej bessy, uważamy, że w dobie rosnącego ryzyka geopolitycznego w odróżnieniu od 2024 r. rynkom nie będzie brakowało powodów do podwyższonej zmienności, a przed końcem I kwartału, być może już w lepszym zwyczajowo od lutego i marca styczniu, zobaczymy przecenę, która może mieć charakter dwucyfrowy i nie zostanie odpracowana w tempie porównywalnym do tego, które zobaczyliśmy po spadkach z przełomu sierpnia i września.