Kto zarobi na wojnie handlowej EU i Chin?

– Prawdopodobnie taki był zamysł Chin, by przez subsydiowanie własnej produkcji na eksport zdołować firmy europejskie, by upadły, i w ten sposób przejąć rynek – mówi prof. Konrad Raczkowski, dyrektor Centrum Gospodarki Światowej UKSW.

Publikacja: 17.06.2024 18:55

Gościem Aleksandry Ptak-Iglewskiej był prof. Konrad Raczkowski, dyrektor Centrum Gospodarki Światowe

Gościem Aleksandry Ptak-Iglewskiej był prof. Konrad Raczkowski, dyrektor Centrum Gospodarki Światowej UKSW.

Foto: parkiet.tv

Cła na chińskie samochody elektryczne mogą mocno wzrosnąć, gdy Unia Europejska walczy o własny rynek. Kto może na tym zarobić, a kto może na tym stracić na tej nadal jeszcze potencjalnej wojnie handlowej?

Jeżeli Europa będzie kontynuowała zielony zwrot w ramach przyjętego w 2019 r. przez Komisję Europejską zasad Zielonego Ładu, który pewnie i tak będzie zmieniony, to w gorszej sytuacji jak jest, być nie może. Co to znaczy? Zielona transformacja Europy jest dzisiaj uzależniona w 90 proc. od Chin. Przy tym układzie, jeżeli nic byśmy nie zrobili jako Europa, to godzilibyśmy na to, że duże koncerny niemieckie, szwedzkie, francuskie po prostu musiałyby ogłaszać upadłość, bo nie mogłyby wytrzymać konkurencji z Chinami. W związku z tym cła były czymś naturalnym, co wcześniej czy później by weszło. Trzeba teraz postawić pytania – jak będzie wyglądała część odwetowa Chin? Czy będzie na tyle silna, że zmarginalizuje ten bilans handlowy? Czy firmy europejskie są już gotowe na zabranie produkcji z Chin? Ja jestem optymistą, myślę, że te cła są na tyle wypośrodkowane, że będą do przyjęcia. Rząd chiński zapowiedział, że wprowadzi cła odwetowe, więc trzeba przygotować się, że będziemy w innym punkcie gospodarki globalnej, globalnego handlu. Mieliśmy wcześniej wojnę Chin ze Stanami Zjednoczonymi, do tego pojedynku dołączyła Unia Europejska. Kto za to zapłaci? Obawiam się, że tak czy inaczej finalnie za produkty zapłaci więcej konsument w Europie.

Mówi pan, że to byłoby na niekorzyść europejskiego konsumenta, ale można zadać pytanie, w jakiej byłby pozycji, gdyby poupadali tak wielcy pracodawcy jak europejskie koncerny motoryzacyjne. Komisja Europejska na pierwszy cel wzięła samochody, ale które jeszcze branże są dzisiaj najbardziej zagrożone przez tę nierówną konkurencję z Chinami?

Oprócz motoryzacji zagrożony jest także cały sektor wysokich technologii i cała branża tzw. zielonego zwrotu, czyli dostawcy elektrowni wiatrowych czy cała fotowoltaika. Pamiętajmy, że Unia Europejska w 90 proc. jest zależna od Chin, i to się nie zmieni, europejscy producenci nie będą w stanie produkować chociażby paneli fotowoltaicznych, jeżeli nie dostaną komponentów właśnie z Państwa Środka. Co bardzo ważne, tylko 10 proc. wolnych mocy przerobowych dostępu do pierwiastków ziem rzadkich znajduje się poza własnością Chin, więc to jest taka broń trochę obosieczna. Największym zagrożeniem – i prawdopodobnie taki był zamysł Chin – było to, by przez subsydiowanie własnej produkcji krajowej przeznaczanej na eksport zdołować te firmy europejskie, by upadły, i w ten sposób przejąć rynek. To nic nowego, tylko ta polityka Chin była robiona na dość masową skalę. Na dodatek miały one tutaj naturalnego sprzymierzeńca w postaci Komisji Europejskiej, bo to Bruksela ogłosiła, że będziemy robili Zielony Ład, będąc kompletnie do tego nieprzygotowanym. Tak że dobrze, że coś w tym robimy. W moim przekonaniu należałoby pewne elementy tego zielonego zwrotu przesunąć o kilka lat, żebyśmy mogli dostosować przemysł w Europie, by firmy mogły zarabiać, a europejski konsument mógł kupić towar, na który go stać. Bo pytanie brzmi, czy robimy Zielony Ład dla idei, czy jednak dlatego, bo nam się to opłaca i powinniśmy patrzeć na stronę gospodarności całego tego procesu, nie tylko w Polsce, ale we wszystkich 27 państwach członkowskich.

Czy to zaostrzenie warunków sprowadzania towarów z Chin może zwiększyć wymianę handlową między UE a Stanami? Czy jesteśmy w stanie zarobić na tej mniejszej obecności chińskich towarów w Europie?

Chińskie łańcuchy dostaw są najbardziej efektywne na świecie, więc tę przewagę konkurencyjną ma ten kraj, nie USA czy UE. Dlatego my ten zwrot musimy dokonać stosunkowo szybko, zawiązać lepsze relacje z USA. Ten proces się dzieje od dwóch–trzech lat, szczególnie intensywnie w ostatnich ośmiu–dziesięciu miesiącach, i będzie się pogłębiał. Trzeba dostosować ceny frachtu, zmiany kierunków, potrzeby inwestycyjne, czyli wchodzą nowe nakłady, a w Chinach wiele firm po pandemii zostało zmuszonych do sprzedaży swoich biznesów za pół darmo. Sytuacja gospodarcza Chin w dużej mierze trzyma się na europejskim Zielonym Ładzie. Jeżeli ten strumień budowania chińskiego PKB zostałby zahamowany, to tamtejsza gospodarka wpadłaby w dużo poważniejsze turbulencje. Ta handlowa wojna będzie utrzymana w ryzach, ale spowoduje też przyśpieszenie decentralizacji świata w wydaniu chińskim, grupa BRIC będzie się szybciej rozwijała, a dedolaryzacja nabierze tempa i Chiny będą chciały przestawić się czy to na juana, czy to na inną walutę rezerwową w kontrze do USA.

Kopalnie rzadkich minerałów są w Afryce, Europie z powodu postkolonialnych zaszłości trudno jest po nie sięgać. Chiny takich zahamowań nie mają. Czy widzi pan jakieś decyzje polityczne w UE, żeby jednak wrócić na rynek Afryki w bardziej zorganizowany sposób?

Bardziej zorganizowany sposób wymaga kapitału, jedności politycznej i armii. Chiny wysyłają pieniądze i wysyłają wojsko, podobnie Rosja. Niestety, to jest dzisiaj jedyna polityka. UE ma jednak cenny dyplomatyczny kapitał, jakim jest... Polska, Luksemburg i Czechy. To są jedyne państwa w UE, które nie kolonizowały świata. I paradoksalnie Polska jako jeden z najszybciej rozwijających się państw w UE jest na drugim miejscu na świecie, jeżeli chodzi o jakość życia, za Chinami. I ta zaleta może mieć swoją wagę, także dobrze, jeżeli byśmy w ramach tego nowego Trójkąta Weimarskiego, który był przez ostatnie lata zaniedbany, uruchomili Polskę na tzw. szpicy negocjacyjnej. Nam jest łatwiej rozmawiać z tymi krajami, które nie były podbite przez Polskę. Francja czy Wielka Brytania mają problemy postkolonialne, tu pewne animozje historyczne będą ważyły nawet po wielu latach. Polska nie ma takiego obciążenia, i to jest nasza przewaga, powinniśmy ją jak najbardziej wykorzystywać, jeżeli zdołamy wejść do gry dyplomatycznej.

Gospodarka światowa
Inflacja słabnie, ale nie na tyle, by banki centralne odetchnęły z ulgą
Materiał Promocyjny
Pierwszy bank z 7,2% na koncie oszczędnościowym do 100 tys. złotych
Gospodarka światowa
Wzrost cen słabnie, ale europejski przemysł ma zadyszkę
Gospodarka światowa
Inwestorzy nie przestraszyli się wyniku pierwszej tury wyborów
Gospodarka światowa
Jak rynki przyjęły sukces Le Pen w wyborach we Francji
Gospodarka światowa
Bułgaria. Kraj, który znów minął się ze strefą euro
Gospodarka światowa
Skrajna prawica zwyciężyła. Nie wiadomo jednak czy zdoła stworzyć rząd