Ponad trzy czwarte kapitału zagranicznego, który napłynął od początku roku na chińskie giełdy, już opuściło te rynki – mówią wyliczenia „Financial Timesa” oparte na danych Hong Kong’s Stock Connect (czyli połączenia tradingowego między giełdą w Hongkongu a parkietami w Szanghaju i Shenzen).
Inwestorzy zagraniczni bardzo chętnie kupowali chińskie akcje w pierwszych miesiącach 2023 r., licząc na to, że znoszenie restrykcji pandemicznych doprowadzi do solidnego przyspieszenia wzrostu gospodarczego. Sytuacja ekonomiczna w Chinach z czasem zaczęła przynosić im rozczarowania. Zaangażowanie inwestorów zagranicznych na giełdach Państwa Środka osiągnęło tegoroczny szczyt na początku sierpnia, gdy sięgnęło 235 mld juanów netto (32,6 mld USD lub 131,4 mld zł). Wówczas jeszcze na nastroje pozytywnie oddziaływały zapewnienia rządu Chin, że będzie on stymulował gospodarkę. Od tego momentu jednak zaangażowanie spadło do 54,7 mld juanów netto.
Odpływ kapitału zagranicznego przełożył się na rozczarowujące zachowanie chińskich indeksów giełdowych. Indeks Shanghai Composite spadł od końca lipca o prawie 7 proc., a od początku roku o 1,6 proc. CSI 300, wspólny indeks dla giełd w Szanghaju i Sheznen, stracił natomiast od początku sierpnia prawie 10 proc., a od początku roku blisko 8 proc. Źle radzi sobie też Hang Seng, główny indeks giełdy w Hongkongu, który zniżkował w tym roku o prawie 12 proc. Kapitalizacja chińskich akcji notowanych w Szanghaju, Shenzen, Hongkongu i Nowym Jorku spadła od początku roku o prawie 960 mld USD.
Kontrastuje to ze stopami zwrotu wypracowywanymi przez indeksy z Azji Wschodniej. Tajwański Taiex wzrósł od początku stycznia o 23 proc., koreański Kospi o 13 proc., a japoński Nikkei 225 o niemal 30 proc. – Jest niemal niemożliwe przekonać kogoś do zaangażowania w chińskie akcje w tym roku. Inwestorów odstraszają nagłówki z gazet – stwierdził w rozmowie z „South China Morning Post”Jason Hsu, założyciel firmy Rayliant Global Advisors.