Credit Suisse prowadził działalność przez 167 lat. Czyli dłużej niż większość państw istniejących obecnie na świecie. W tym czasie wypracował sobie silną markę. To on finansował budowę szwajcarskich tras kolejowych i elektryfikację Szwajcarii. Przeszedł w dobrej kondycji przez wiele wstrząsów na światowych rynkach. Był m.in. oceniany jako jeden z dużych banków, które najmniej zostały dotknięte przez globalny kryzys finansowy z 2008 r. Był jednym z gigantów „zbyt wielkich, by upaść”. Na koniec 2021 r. jego aktywa sięgały 756 mld franków. Były więc większe od nominalnego PKB Polski. A jednak ten bank właśnie przestaje istnieć. W niedzielę UBS, jego długoletni rywal, zgodził się przejąć Credit Suisse za marne 3 mld franków. Płacił za niego ponad dwa razy mniej, niż wynosiła kapitalizacja tej instytucji podczas poprzedniej sesji.
– Credit Suisse jest instytucją mającą 167 lat, która miała duży udział w rozwoju gospodarki szwajcarskiej. Koniec jego historii jest smutnym dniem dla jego pracowników i lojalnych klientów. UBS czeka wiele pracy, by z sukcesem zrealizować to przejęcie. Credit Suisse zostanie prawdopodobnie znacznie zredukowany do swoich najbardziej zyskownych części – twierdzi Victoria Scholar, dyrektor inwestycyjna w firmie Interactive Investor.
– Biorąc pod uwagę ostatnie nadzwyczajne i bezprecedensowe okoliczności, zapowiedziane przejęcie stanowi najlepsze możliwe rozwiązanie – stwierdził Axel Lehmann, przewodniczący rady dyrektorów Credit Suisse. Trudno się z nim nie zgodzić, że los, który spotkał jego bank, był bezprecedensowy. Jak to się jednak stało, że taka instytucja przestała istnieć?
Worek skandali
Problemy Credit Suisse mają swoje korzenie m.in. w incydencie ze stycznia 2019 r. Wówczas podczas kolacji na przedmieściach Zurychu ostro pokłócili się Tidjane Thiam, ówczesny prezes tego banku, oraz Iqbal Khan, szef działu zarządzania majątkami klientów. Kłótnia ponoć zaczęła się od uwagi Khana dotyczącej ogródka Thiama, ale wiadomo było, że obaj menedżerowie nie przepadają za sobą. Później Khan został pominięty przy awansie, a w lipcu 2019 r. przeszedł do UBS. Thiam uznał, że może on przyciągać kluczowy personel do konkurenta, więc wynajęto prywatnych detektywów, którzy śledzili Khana. Robili to jednak nieumiejętnie i nawet wdali się w bójkę z Khanem. Credit Suisse początkowo zaprzeczał, by miał coś z tym wspólnego, ale szybko wyszło na jaw, że bank już wcześniej dopuszczał się takich praktyk. Szwajcarski regulator wykrył pięć podobnych spraw dotyczących inwigilacji z lat 2016–2019. Thiam w lutym 2020 r. musiał ustąpić ze stanowiska, a w lipcu na jego miejsce wszedł Thomas Gottstein, dotychczasowy szef szwajcarskich operacji Credit Suisse. Miał za zadanie m.in. zreformować bank tak, by lepiej radził sobie z rosnącą konkurencją ze strony fintechów. Zadanie utrudniły mu jednak nowe skandale.
W marcu 2021 r. okazało się, że jeden z dużych klientów Credit Suisse nie jest w stanie oddać mu pożyczonych 2 mld USD. Tym klientem był fundusz Archegos Capital Management, należący do amerykańskiego miliardera Billa Hwanga i będący przedsięwzięciem aferalnym. Credit Suisse zareagował zbyt wolno na ten wstrząs i stracił łącznie 5,5 mld USD. Kilka tygodni wcześniej upadła inna instytucja, z którą Credit Suisse prowadził interesy – bank Grensil. Z 10 mld USD funduszy Credit Suisse, które „utknęły” w tym upadłym banku, odzyskano jak dotąd 7,4 mld USD. Te dwie afery doprowadziły do serii zwolnień wysokiej rangi menedżerów Credit Suisse. Jak oceniono w raporcie kancelarii prawnej Paul, Weiss, Rifkind, Wharton & Garrison, zawiodły też procedury w banku, jego kultura korporacyjna i podejście do ryzyka – zbyt beztroskie.