Konflikt, który może wstrząsnąć gospodarką bardziej niż covid

Gdyby doszło do inwazji na Tajwan, sparaliżowany zostałby handel z Azją Wschodnią. Globalna produkcja elektroniki mogłaby się załamać w wyniku odcięcia dostaw nowoczesnych mikroprocesorów produkowanych na niepokornej wyspie.

Publikacja: 15.08.2022 14:26

Nancy Pelosi (z lewej), przewodnicząca amerykańskiej Izby Reprezentantów, spotkała się w Taipei z Ts

Nancy Pelosi (z lewej), przewodnicząca amerykańskiej Izby Reprezentantów, spotkała się w Taipei z Tsai Ing-wen, panią prezydent Republiki Chińskiej (Tajwanu). Władze ChRL uznały to za prowokację. Fot. AFP PHOTO - TAIWAN'S PRESIDENTIAL OFF

Foto: HANDOUT

Czy przywódcy supermocarstwa będącego drugą pod względem wielkości gospodarką świata mogą podejmować decyzje pod wpływem emocji? Ostatni kryzys wokół Tajwanu pokazuje, że tak. Do białej gorączki doprowadziła ich wizyta w Taipei Nancy Pelosi, przewodniczącej amerykańskiej Izby Reprezentantów. Pelosi wybrała się tam w ramach oficjalnej podróży po krajach Azji Wschodniej. Zrobiła to pomimo nalegań administracji Bidena, by nie drażniła Chin i odpuściła sobie wizytę na Tajwanie. Pelosi się jednak nie ugięła. Nie wystraszyły jej nawet chińskie groźby, że jej samolot może być zestrzelony. Podczas spotkania z Tsai Ing-wen, panią prezydent Republiki Chińskiej (Tajwanu), zapewniała, że USA nie porzucą jej kraju. Pekin uznał wizytę tak wysokiej rangi amerykańskiej polityczki za złamanie przez USA obowiązującej od pół wieku zasady jednych Chin przewidującej, że jedynym prawnie uznawanym państwem chińskim jest Chińska Republika Ludowa. To jednak nie pierwsze naruszenie tej doktryny. Ćwierć wieku temu Taipei odwiedził ówczesny przewodniczący Izby Reprezentantów, republikanin Newt Gingrich. Wówczas Pekin odpowiedział na to manewrami rakietowymi w Cieśninie Tajwańskiej. Tym razem jego reakcja była podobna, ale o większej skali. Chińska Armia Ludowo-Wyzwoleńcza przeprowadziła manewry powietrzno-morskie wokół Tajwanu, podczas których nad wyspą przelatywały rakiety balistyczne. Według władz Republiki Chińskiej sprawiało to wrażenie ćwiczenia inwazji na Tajwan. Przedłużające się manewry zakłócały komercyjny ruch morski i lotniczy wokół wyspy. Te niedogodności były jednak tylko próbką chaosu, jaki mogłaby przynieść pełnoskalowa wojna. Czy jednak do takiej wojny rzeczywiście może dojść?

Okno możliwości

Chińska Republika Ludowa oficjalnie uznaje Tajwan za swoją zbuntowaną prowincję, którą chce „ponownie zjednoczyć” ze sobą. Preferowaną przez Pekin metodą zjednoczenia jest pokojowe przyłączenie w ramach modelu „jeden kraj, dwa systemy” wykorzystanego wcześniej w przypadku Hongkongu i Makau. Tajwan zyskałby w takim scenariuszu szeroką autonomię na kilka dekad. Tajwańczycy jednak bardzo uważnie obserwują to, jak łamana jest autonomia Hongkongu i nie palą się do integrowania z „czerwonymi” Chinami. Ostatnie lata przyniosły spadek poparcia dla partii takich jak Kuomintang, które opowiadają się za zacieśnianiem relacji z Pekinem. Obecna prezydent Tsai Ing-wen, reprezentantka Demokratycznej Partii Postępowej, rządzi już drugą kadencję i od początku rządów wyraźnie dystansuje się od ChRL, widząc w niej zagrożenie. Możliwość pokojowego przyłączenia Tajwanu wyraźnie się więc oddaliła, choć decydenci z Pekinu mogą mieć nadzieję, że sytuacja się zmieni po wyborach prezydenckich w 2024 r. Mogą jednak tę nadzieję utracić.

Admirał Philip Davidson, były dowódca amerykańskich sił w rejonie Indo-Pacyfiku, stwierdził w zeszłym roku, że ChRL może dokonać inwazji Tajwanu do 2027 r. Obecnie część przedstawicieli amerykańskich służb wywiadowczych uważa, że okno czasowe na dokonanie takiej agresji stało się węższe. – Zawsze byliśmy świadomi tego, że Chiny posiadają ewoluujący plan desantu oraz inwazji wojskowej na Tajwan. Jeśli nie odniosą one sukcesu z polityczną reunifikacją, to będą musieli dokonać jej siłą. Tym, co się zmieniło, jest to, że przeszło to od bliżej niezdefiniowanego, mgławicowego scenariusza, do przekonania, że okno czasowe do jego przeprowadzenia jest w nadchodzących 18 miesiącach – powiedział telewizji Fox News anonimowy oficjel z amerykańskiego wywiadu.

Oczywiście sama inwazja nie byłaby dla Pekinu sprawą prostą. Wojska inwazyjne mogłyby stać się łatwym celem tajwańskich rakiet już na etapie transportu morzem, a później zaangażowałyby się w ciężkie walki w górach i miastach. Oficerowie Chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej nie mają zaś doświadczenia bojowego. Ostatnim razem Chiny prowadziły wojnę w 1979 r. przeciwko Wietnamowi. Mniej kosztowną opcją dla Pekinu byłaby blokada morska Tajwanu. Ale również wówczas Chiny musiałyby być gotowe na stoczenie wielkiej bitwy z amerykańską flotą.

Wojna doprowadziłaby też do wstrzymania ruchu towarowego do portów na chińskim południowo-wschodnim wybrzeżu, w tym do Hongkongu. W przypadku włączenia Japonii do tego konfliktu zagrożone byłyby też szlaki prowadzące do Szanghaju. Chiny mogłyby zostać więc odcięte od ponad 70 proc. dostaw ropy oraz dużej części importu żywności. By rozpocząć wojnę, muszą zgromadzić ogromne zapasy surowców (i podsycić globalną inflację). Oczywiście dobra produkowane w Państwie Środka w czasie wojny zalegałyby w portach. Zarówno dla Chin, jak i dla świata oznaczałoby to wstrząs gospodarczy dużo silniejszy od pandemii Covid-19.

Bezcenna wyspa

Tajwan liczy co prawda tylko 24 mln mieszkańców, ale zajmuje ważne miejsce na światowej mapie gospodarczej. Jest przede wszystkim wiodącym producentem mikroprocesorów. W 2020 r. tajwańscy producenci tych podzespołów mieli aż 63 proc. udziałów w ich globalnym rynku, z czego 54 pkt proc. przypadało na koncern TSMC. 18 proc. rynku mieli producenci z Korei Południowej (która też mogłaby zostać wplątana w azjatycki konflikt), a 6 proc. spółki z Chin. Tylko TSMC i koreański Samsung produkują najbardziej zaawansowane mikroprocesory 5-nanometrowe. Tajwański koncern ma też w tym półroczu rozpocząć produkcję chipów 3-nanometrowych. Ewentualna blokada Tajwanu oznaczałaby więc katastrofę dla producentów elektroniki z całego świata, a także dla m.in. firm motoryzacyjnych.

Blokada Tajwanu uderzyłaby również w przemysł Chin kontynentalnych. ChRL wraz z Hongkongiem odpowiadały przecież w 2021 r. za 42 proc. tajwańskiego eksportu. Wysłane tam zostały wówczas tajwańskie dobra warte łącznie 188,9 mld USD, z czego ponad połowę stanowiły komponenty elektroniczne. Tajwański eksport do USA wynosił wówczas 65,7 mld USD, a do Japonii około 29 mld USD.

Wielkie koszty ekonomiczne, które towarzyszyłyby wojnie o Tajwan, teoretycznie powinny odstraszać Chiny przed próbami przeprowadzania inwazji lub blokady. Rosyjska agresja na Ukrainę pokazuje jednak, że państwa rządzone autokratycznie mogą realizować swoje imperialne plany, nie licząc się z kosztami i oczekując łatwego zwycięstwa.

Gospodarka światowa
Komu sprzyjają fortuna i sondaże na ostatniej prostej kampanii?
Materiał Promocyjny
Pieniądze od banku za wyrobienie karty kredytowej
Gospodarka światowa
Czy hazard wykreuje prezydenta USA? Bukmacherzy lepsi niż Instytut Gallupa
Gospodarka światowa
Warren Buffett pozbywa się akcji Apple. Miliarder gromadzi gotówkę
Gospodarka światowa
Kurs akcji pomnożony przez 70 tysięcy. Kto się tak obłowił?
Materiał Promocyjny
Sieć T-Mobile Polska nagrodzona przez użytkowników w prestiżowym rankingu
Gospodarka światowa
Październik na minusie. W czwartek Wall Street pogrążona przez Big Tech
Gospodarka światowa
Rośnie zaufanie amerykańskich konsumentów