Przez globalne rynki akcji przetoczyła się w czwartek fala panicznej wyprzedaży, będąca reakcją na rosyjską agresję przeciwko Ukrainie. Już nad ranem na doniesienia o inwazji reagowały rynki azjatyckie. Hang Seng, główny indeks giełdy w Hongkongu, zamknął się 3,2 proc. na minusie, a indyjski Sensex stracił 4,7 proc. W Europie silna wyprzedaż trwała już od początku sesji. Niemiecki DAX tracił po południu 5 proc., włoski FTSE MIB spadał o 4,6 proc., a węgierski BUX – o 10,5 proc. Amerykańskie indeksy również silnie traciły. Dow Jones Industrial spadał na początku sesji o 2,4 proc., a Nasdaq 100 zniżkował o 1,9 proc. i pod względem technicznym wszedł w rynek „niedźwiedzia". Do największej przeceny doszło jednak w Rosji. RTS, denominowany w dolarach indeks giełdy moskiewskiej, tracił w ciągu dnia nawet ponad 40 proc. i zbliżył się do dołka ze stycznia 2016 r.
Szukając dna
Kapitalizacja rosyjskiego rynku akcji spadała podczas czwartkowej sesji nawet o 260 mld USD. Akcje Sbierbanku zniżkowały o prawie 50 proc., a Gazpromu o ponad 40 proc. Kurs rubla runął rano o 10 proc. i dochodził do rekordowego poziomu 90 rubli za 1 USD. Bank Rosji zainterweniował na rynku, po raz pierwszy od 2014 r., i zdołał zbić kurs w okolice 84 rubli za 1 dolara.
– Kurs wynoszący 100 rubli za 1 USD jest z pewnością w zasięgu. Nie sądzę, by interwencje walutowe były dla nich instrumentem pierwszego wyboru. Mogą one tylko być odpowiedzią na ekstremalne skoki notowań, a w ślad za nimi musi dojść do podwyżek stóp procentowych – twierdzi Ulrich Leuchtmann, strateg Commerzbanku. Obecnie główna stopa procentowa w Rosji wynosi 9,5 proc., a bank centralny podwyższał ją przez ostatni rok sześciokrotnie.
Czytaj więcej
Panika na rynkach po zbrojnym ataku Rosji na Ukrainę doprowadziła do gwałtownego osłabienia złotego. To podsyci inflację, którą będą też napędzały związane z konfliktem zaburzenia w handlu i zwyżki cen surowców.
– Waluty, które będą najmocniej traciły, to te, które cechowały się dotąd największą zmiennością, czyli rubel rosyjski i lira turecka. W przypadku rubla i ukraińskiej waluty jest ryzyko, że płynność po prostu zniknie. Inwestorzy nie będą chcieli mieć z nimi do czynienia. Tylko Putin wie, co się stanie dalej – ocenia Christian Maggio, strateg TD Securities.