Dla przypomnienia – chodzi o wdrożenie wymogów wynikających z dyrektywy ws. poprawy równowagi płci we władzach spółek giełdowych (zwanej potocznie, choć wg mnie zbyt konfrontacyjnie Women on Boards). Dotyczy to (w pewnym uproszczeniu) spółek giełdowych zatrudniających od 250 pracowników wzwyż (w przeliczeniu na pełne etaty). Dyrektywa uchwalona została w dalekim 2022 r., ale – jak widać – nie był to wystarczająco długi okres na implementację. A warto podkreślić, że w tym przypadku ten czas był celowo wydłużony z uwagi na delikatność materii i kadencyjność władz spółek.
W rezultacie jesteśmy w takiej sytuacji prawnej, że do połowy przyszłego roku spółki powinny wypracować odpowiednią strukturę władz, ale nie wiedzą jaką, gdyż dyrektywa daje możliwość krajom na wybór jednej z dwóch opcji. Jeśli na najbliższym walnym upływa kadencja władz, to wypadałoby nowe władze skomponować zgodnie z nowymi wymogami, ale nie wiadomo, jakie te wymogi będą. Oczywiście można się kierować zapisami wynikającymi z projektu (min. 33 proc. dla płci mniej reprezentowanej, czyli najczęściej kobiet, i obecność obu płci zarówno w radzie nadzorczej, jak i w zarządzie), ale dlaczego spółki mają coś zgadywać w tak ważnym obszarze jak kompozycja osobowa organów?
Warto tu podkreślić, że o ile celem regulacji jest osiągnięcie bardziej sprawiedliwego udziału we władzach korporacyjnych, o tyle środkiem do realizacji tego celu jest uchwalenie i wdrożenie polityki równowagi płci. A zatem obowiązki i potencjalne sankcje odnoszą się właśnie do polityki, a nie do jej rezultatów. Oczywiście w lepszej sytuacji będą spółki, w których cel różnorodności został osiągnięty (wówczas jest to niejako dowodem właściwego funkcjonowania polityki), natomiast tam, gdzie dana spółka celu nie osiągnie, będzie musiała być gotowa do udowodnienia, że polityka jest bardzo dobra, tylko jakieś obiektywne czynniki uniemożliwiają realizację zamierzonego celu.
Jest to o tyle istotne, że spółce grozi sankcja aż do 5 proc. rocznych przychodów (na marginesie warto zauważyć, że jest to kara drakońska, a wcześniej była ustalona na jeszcze wyższym poziomie 10 proc. – SEG wnioskował o jej zmniejszenie, co się częściowo powiodło i walczymy o jej dalsze obniżenie), jeśli w terminie taka polityka nie będzie wdrożona lub jeśli obowiązek ten zostanie zrealizowany w sposób „nienależyty”.
I tu przechodzimy do drugiego problemu – jak opracować politykę równowagi płci konsumującą wymogi ustawy, jeśli tej ustawy jeszcze nie mamy? Taka polityka powinna być przyjęta przez walne odpowiednio wcześnie, tak aby przyszłoroczne walne mogło na jej podstawie dokonywać wyboru władz. Czyli na walnym tegorocznym. Wprawdzie ustawa dopuszcza odstępstwo od tego wymogu, „jeżeli zasady dotyczące zapewnienia równowagi płci w organach spółki zostały uwzględnione w innych regulacjach przyjętych przez spółkę”, ale – biorąc pod uwagę wysokość sankcji – zdecydowanie nie zachęcam do polegania na „innych regulacjach” w spółkach, które mają wątpliwości, czy do połowy przyszłego roku osiągną cel różnorodności.