Jednak według Keitha McCullougha, prezesa spółki Hedgeye Risk Management, surowcowa hossa sama jest wynikiem reakcji inwestorów na spodziewany wybuch inflacji. Ta klasa aktywów jest bowiem często uważana – np. przez słynnego inwestora Jima Rogersa – za zabezpieczenie na wypadek nadmiernego wzrostu cen. W tym ujęciu fundamentalnym źródłem obaw inflacyjnych jest zbyt łagodna polityka pieniężna Rezerwy Federalnej, w szczególności rozpoczęta w listopadzie druga runda ilościowego łagodzenia polityki pieniężnej (QE), czyli skupu obligacji za dodrukowane pieniądze.
Dowodów na wzrost oczekiwań inflacyjnych jest więcej. Stanowiąca ich miarę różnica między rentownością dwuletnich obligacji skarbowych o stałym oprocentowaniu i analogicznych papierów indeksowanych inflacją wzrosła od początku listopada o około 1,2 pkt proc., do 1,85 proc.
[srodtytul]Do 4 proc. i z powrotem[/srodtytul]
Jednocześnie jednak wskaźnik ten dla pięcioletnich obligacji wynosi zaledwie 1,97 proc., a dla dziesięciolatek 2,35 proc. To wskazuje, że choć inwestorzy zweryfikowali swoje oczekiwania dotyczące inflacji, nie spodziewają się jej przyspieszenia w perspektywie pięciu i dziesięciu lat.
Powodów do zaniepokojenia nie dają również ostatnie dane o inflacji w USA. W grudniu indeks cen konsumpcyjnych wzrósł o zaledwie 1,5 proc. w ujęciu rok do roku. To wprawdzie o 0,3 pkt proc. więcej, niż miesiąc wcześniej, ale w komunikacie z ostatniego posiedzenia Fed dał do zrozumienia, że uważa to za przejściowy efekt wzrostu cen surowców. Inflacja bazowa, nieuwzględniająca cen żywności i energii, wyniosła w grudniu zaledwie 0,8 proc. Amerykański bank centralny stara się ją utrzymywać w przedziale 1,7–2,0 proc. Ekonomiści średnio prognozują więc, że Fed rozpocznie zaostrzanie polityki pieniężnej dopiero w I?kwartale 2012 r.
W tym świetle przecena obligacji wygląda na normalizację ich cen w związku z napływem lepszych danych z amerykańskiej gospodarki. – Na rynkach dominuje przekonanie, że w USA zagościła trwała ekspansja. Oczywiście, rynek niepokoi się też, że Waszyngton nie ma zamiaru redukować deficytu budżetowego – tłumaczy przecenę obligacji David Rosenberg, główny strateg rynkowy w firmie Gluskin Sheff. Według niego jednak rentowność obligacji dojdzie do 4 proc., po czym zacznie spadać, jak już kilkakrotnie w ostatnich dwóch latach.