Spełnia wszystkie kryteria, a jej waluta, lew, jest już i tak od lat powiązana kursowo z euro, więc byłyby duże szanse na wejście Bułgarii do unii walutowej po wymaganej dwuletniej obecności w ERM-2. Wygląda jednak na to, że wniosek nie zostanie złożony z powodu oporu unijnych oficjeli. Postawili Bułgarii nowy warunek akcesji, niewymagany nigdzie w unijnym prawie – wejście do unii bankowej przed przystąpieniem do ERM-2.
– Mogą zrozumieć, dlaczego nasi koledzy są ostrożni. Tłumaczymy im krok po kroku, że spełniamy wszystkie kryteria – stwierdził bułgarski premier Bojko Borysow. Wskazał, że złe doświadczenia z krajami takimi jak Grecja czy Włochy mogły skłonić unijnych decydentów, by nie rozszerzać zbyt pochopnie strefy euro. Nie powiedział jednak, czy wniosek o wejście kraju do ERM-2 zostanie złożony. Być może Bułgaria zrezygnuje z jego składania, by nie prowokować konfliktu z Brukselą. – Musimy być pewni, że będziemy gotowi i że inne państwa członkowskie nas poprą – przyznała Jekaterina Zachariewa, bułgarska minister spraw zagranicznych.
Bułgaria spełnia obecnie kryteria przystąpienia do strefy euro w większym stopniu niż większość państw należących do tej unii walutowej. Prognozy Komisji Europejskiej mówią, że dług publiczny wyniesie w tym roku w Bułgarii zaledwie 23,3 proc. PKB, a nadwyżka finansów publicznych sięgnie 0,6 proc. PKB. Inflacja ma wynieść 1,8 proc., czyli będzie nieco niższa niż w Niemczech (2,3 proc.) czy we Francji (2 proc.). Ponadto bułgarski PKB ma wzrosnąć w tym roku o 3,7 proc., więc Bułgaria należy do najdynamiczniej rozwijających się państw UE.
Czemu więc Bruksela krzywo patrzy na starania Sofii o wejście do strefy euro? Bułgaria jest najbiedniejszym krajem UE, uznawanym też za najbardziej przeżarty korupcją. Kraj wciąż nie został nawet przyjęty do strefy Schengen.