Przeciwników ponownego uruchomienia programu skupu aktywów ośmieliło to, że prezes EBC Mario Draghi wkrótce (31 października) kończy kadencję.
Rynek jest niemal pewny, że w czwartek EBC obniży swoją stopę depozytową (wynoszącą minus 0,4 proc.) prawdopodobnie do minus 0,5 proc. 80 proc. analityków ankietowanych przez Bloomberga spodziewa się ponadto wznowienia programu QE. Byłby to pożegnalny prezent od Draghiego, wyznaczający kierunek polityki również na początkowy okres rządów jego następczyni Christine Lagarde. Z wewnątrz eurosystemu odzywają się jednak głosy mówiące, że wznowienie QE byłoby przesadą.
– Niektóre z decyzji, które podjęliśmy, kładą się już znaczącym cieniem na przyszłości. I dlatego rekomendowałbym odrobinę ostrożności – stwierdził Klaas Knot, prezes holenderskiego banku centralnego. Opozycja wobec QE może pochodzić jednak nie tylko od banków centralnych takich państw, jak Niemcy, Holandia, Austria czy Estonia. Słychać ją również w krajach łacińskich, zwykle bardziej przychylnych monetarnej stymulacji. Np. Francois Villeroy de Galhau, prezes Banku Francji, powiedział niedawno, że obniżka stóp procentowych i nowe projekcje stóp wystarczą, by stymulować gospodarkę.
W przeszłości zdarzało się, że Draghi stawiał Radę Prezesów EBC przed faktami dokonanymi w polityce swojej instytucji. Gdy w lipcu 2012 r. obiecał w przemówieniu, że EBC „zrobi wszystko", by ratować kraje strefy euro, zrobił to bez konsultacji z członkami Rady Prezesów. W 2014 r. na sympozjum w Jackson Hole zasugerował, że EBC będzie prowadził program QE, i dopiero później przekonał Radę Prezesów do realizacji tego pomysłu.
Nowa runda działań stymulacyjnych miałaby łagodzić spowolnienie gospodarcze w strefie euro. Wśród ekonomistów słychać jednak coraz częściej głosy, że tym razem potrzebna będzie też stymulacja fiskalna. Debata na jej temat toczy się m.in. w Niemczech, choć tamtejszy resort finansów nie widzi jej potrzeby.