Mordor, domki hobbitów, owce... i brak rąk do pracy

Nowa Zelandia. Ostatnio głośno było o głębszej od oczekiwań obniżce stóp procentowych do rekordowo niskiego poziomu w kraju kiwi w ślad za Fedem.

Publikacja: 16.10.2019 14:18

Domki zamieszkiwane przez hobbitów. Można je zwiedzać w okolicy Matamata.

Foto: Izabela Sajdak

Nowa Zelandia uchodzi za spokojne i idylliczne miejsce do życia. Oddalone od Polski o ponad 17 tys. km wyspy zyskały ogromną popularność wraz z ekranizacją powieści J.R.R. Tolkiena. Gdy ponad 20 lat temu reżyser Peter Jackson rozpoczął poszukiwania miejsca, które mogłoby posłużyć za filmowy Hobbiton, mało kto przypuszczał, że życie mieszkańców Matamata na Wyspie Północnej na zawsze się zmieni. Pobliska farma Russella Alexandra była zupełnie nieskażona współczesnością – brak dróg czy budynków okazał się idealną scenografią dla Śródziemia. Prace nad budową Hobbitonu trwały dziewięć miesięcy w ścisłej tajemnicy i przy pomocy nowozelandzkiej armii, która pomogła wybudować m.in. drogę prowadzącą obecnie turystów na farmę. Po zakończeniu zdjęć w grudniu 2000 r. mityczny Hobbiton został częściowo zdemontowany – pozostało jedynie 17 z 39 domków.

Obecna atrakcja turystyczna to efekt wybudowania scenerii, która posłużyła do ekranizacji drugiej trylogii Tolkiena, czyli „Hobbita". Turyści mogą więc zobaczyć m.in. 44 domki hobbitów czy gospodę Pod Zielonym Smokiem, w której jest serwowane słynne hobbickie piwo imbirowe – Southfarthing. Choć wstęp na teren Śródziemia uchodzi za jedną z droższych atrakcji Nowej Zelandii (84 NZD, a więc ok. 210 zł), to chętnych nie brakuje. Sama wioska i sposób jej prezentacji jest ciekawy również dla osób, które nie są fanami twórczości Tolkiena.

Z widokiem na Mordor

Innym popularnym, choć wymagającym większego wysiłku, celem wielu podróżników jest trekking wokół Góry Przeznaczenia, która znajdowała się w Mordorze. Pierwowzór góry w niektórych scenach stanowi wulkan Ngauruhoe leżący na terenie najstarszego parku narodowego Tongariro. Chcąc podziwiać wulkan, należy udać się na prawie 20-kilometrową wędrówkę, podczas której piechurzy zobaczą nie tylko księżycowy krajobraz, ale także czerwony krater czy Szmaragdowe Jeziorka. Ta spektakularna trasa jest jednym z największych magnesów Nowej Zelandii, którą rocznie odwiedzają prawie 4 miliony turystów.

Lokalny rząd szacuje, że do 2024 r. liczba turystów zwiększy się średnio o 4,6 proc. rocznie i przekroczy 5,1 mln za pięć lat. To oznacza, że na wyspy przybędzie więcej globtroterów, niż jest stałych mieszkańców. Australijczycy pozostaną najliczniejszą grupą, jednak pod względem wydatków przegonią ich Chińczycy. Oczekuje się, że w 2024 r. wydadzą oni 3,4 mld dolarów nowozelandzkich (ok. 8,5 mld zł), podczas gdy Australijczycy ok. 3 mld. Całość wpływów od zagranicznych turystów szacowana jest na blisko 15 mld dolarów nowozelandzkich. Średnio turyści przebywają w kraju kiwi ponad 18 dni i wydają dziennie 200 dolarów (ok. 500 zł). Tak duży napływ podróżników rodzi wiele problemów dla mieszkańców, a nowozelandzki parlament uchwalił w tym roku nowy podatek dla odwiedzających ich kraj w wysokości 35 dolarów (ok. 87 zł). Władze liczą, że w ciągu pięciu lat uda się zebrać ok. 450 mln dolarów na poprawę infrastruktury oraz ochronę popularnych atrakcji.

Napięcia na rynku pracy

Niesamowite krajobrazy to tylko jedna strona medalu. Powierzchnia kraju jest większa niż Wielkiej Brytanii, podczas gdy liczba ludności ponad 14 razy mniejsza. Utrzymująca się rekordowo niska stopa bezrobocia na poziomie 3,9 proc. oznacza, że zaledwie 109 tys. osób pozostaje bez pracy. Problemem jest spadająca imigracja pracowników oraz kolejne bariery i utrudnienia nakładane przez rząd na pracodawców, którzy chcieliby zatrudnić obcokrajowców. Co więcej, niechęć Nowozelandczyków do podejmowania zatrudnienia, zwłaszcza w rolnictwie, turystyce i budownictwie, prowadzi do napięć na rynku pracy. Bank centralny szacuje, że roczna migracja netto ludności w wieku produkcyjnym spadnie w 2021 r. do 28 tys. osób z 40 tys. w ubiegłym roku i rekordowych 72,4 tys. w połowie 2017 r. Jednocześnie do 2023 r. zapotrzebowanie na pracowników tylko w sektorze budowlanym będzie wynosić ponad 50 tys. osób.

Globalne spowolnienie oraz negatywne perspektywy powodują wzrost presji na luzowanie polityki pieniężnej. Bank centralny Nowej Zelandii dwukrotnie już obniżając w tym roku stopy procentowe o łącznie 75 pkt baz., do 1 proc., uznał, że istnieje potrzeba dalszego stymulowania monetarnego w celu osiągnięcia pożądanej inflacji (cel: 2 proc.) i zatrudnienia. Gwałtowny spadek liczby imigrantów pogłębia niedobór siły roboczej, szkodząc gospodarce Nowej Zelandii w średnim terminie. W II kwartale wzrost PKB spowolnił do 2,1 proc. r./r., co było najsłabszym odczytem od prawie sześciu lat.

Choć we wrześniu bank centralny utrzymał główną stopę procentową bez zmian, to wyraził gotowość do większej stymulacji pieniężnej, jeśli będzie potrzebna. Z kolei na początku października Bank Rezerw Australii obniżył główną stopę procentową do rekordowo niskiego poziomu 0,75 proc. Ten ruch oraz rosnąca niepewność na świecie mogą zmusić bank centralny Nowej Zelandii do kolejnej obniżki już na listopadowym posiedzeniu. Rynek wycenia prawdopodobieństwo takiego ruchu na 85 proc. Dodatkowo za cięciem kosztu pieniądza mogą przemawiać spadające inwestycje oraz pogorszenie nastrojów w kraju kiwi. Po wprowadzeniu w zeszłym roku ograniczeń związanych z kupnem nieruchomości przez obcokrajowców ceny domów się ustabilizowały. Obecnie ich wzrost wynosi ok. 2 proc., podczas gdy jeszcze trzy lata temu nieruchomości drożały nawet o 15 proc. w skali roku. W sierpniu sprzedaż domów spadła o ponad 6 proc.

Czas premier Ardern

Zmiany i ograniczenia dotyczące rynku pracy czy nieruchomości to efekty polityki prowadzonej przez socjaldemokratyczną premier Jacindę Ardern – przewodniczącą Partii Pracy. Choć Nowa Zelandia była pierwszym państwem, w którym kobiety uzyskały prawo do głosowania, to obecna premier jest dopiero trzecią kobietą w historii na tym stanowisku. Co więcej, zdołała utworzyć rząd pomimo przegranych wyborów. W 2017 r. kierowani przez nią laburzyści zdobyli 37 proc. głosów, a dotychczas rządząca Partia Narodowa ponad 44-proc. poparcie. Tworząc koalicyjny rząd, Ardern obiecywała m.in. wzrost minimalnej pensji, większe zaangażowanie na rzecz ochrony środowiska naturalnego, wydłużenie urlopów macierzyńskich oraz podwyżkę zasiłków.

Jacinda Ardern jest drugą premier w historii świata, która w trakcie pełnienia urzędu urodziła dziecko (pierwsza była pakistańska premier Benazir Bhutto). Zależy jej na wyrównaniu szans i dostępu do edukacji Maorysów, którzy przypłynęli do Nowej Zelandii po raz pierwszy w czasach, gdy Polska przyjmowała chrzest. Będący potomkami Polinezyjczyków Maorysi przybyli – według legendy – na siedmiu łodziach do wybrzeży Wyspy Południowej, a dowódca pierwszej z nich zwanej Kupe nazwał nowy ląd Aotearoa, czyli kraj długiej białej chmury. Obecnie Maorysi stanowią niecałe 15 proc. mieszkańców Nowej Zelandii, ustępując znacząco ludności o pochodzeniu europejskim (75 proc.). Podpisując w 1840 r. traktat z Waitangi, Maorysi stali się obywatelami brytyjskimi. Choć kolonizatorzy nie do końca trzymali się poczynionych ustaleń, to sytuacja Maorysów z pewnością była lepsza niż Aborygenów w Australii czy Indian w USA i Kanadzie.

Maoryskie dziedzictwo

Obecnie centrum kultury maoryskiej jest Rotorua, która uchodzi też za stolicę zjawisk geotermalnych ze względu na znajdujące się w okolicy źródła wód siarkowych, gejzery i wulkany. W całym mieście unosi się specyficzny zapach siarkowodoru, a niedaleko mieści się fantastyczny park Wai-o-tapu, który po maorysku oznacza „święte wody". Wśród różnokolorowych jezior i basenów największą atrakcją jest Jezioro Szampańskie, którego pomarańczowe brzegi kontrastują ze szmaragdową wodą. Swoim neonowo zielonym kolorem uwagę przyciąga Diabelskie Jezioro, którego temperatura przekracza 200 stopni.

Ważną częścią dziedzictwa narodowego Nowej Zelandii niezależnie od etnicznych korzeni jest rytualny taniec haka. Pierwotnie był to taniec wykonywany przed bitwą, który miał przestraszyć przeciwników. Obecnie widowiskowy spektakl będący wizytówką nowozelandzkiej reprezentacji rugby jest wykonywany przed każdym meczem. Aktualnie Nowozelandczycy bronią tytułu mistrzów świata na odbywającym się w Japonii turnieju, a więc jest okazja, aby obejrzeć pokaz haki.

Gospodarka światowa
Trump rozważa 10 proc. cła na Chiny i odrzuca globalny minimalny CIT
Gospodarka światowa
Netflix bije rekordy. Ma ponad 300 mln użytkowników
Gospodarka światowa
Trump zasypał kraj rozporządzeniami, ale na razie unika wojen handlowych
Gospodarka światowa
Trump na razie unika wojen handlowych
Materiał Promocyjny
Kluczowe funkcje Małej Księgowości, dla których warto ją wybrać
Gospodarka światowa
W listopadzie nieco więcej zamówień w niemieckim przemyśle
Gospodarka światowa
Drugie życie hedgingowego szału po klęsce. Co ujawniają zawirowania na rynkach