Wzrost liczby bankructw będzie konsekwencją powrotu do "normalnych" trendów na rynku i w gospodarce. "Włochy zostaną najbardziej negatywnie tym dotknięte. Odsetek zagrożonych firm jest tam już rekordowo wysoki, i to pomimo zwyżek na giełdzie. To wskazuje, że odsetek kłopotliwych pożyczek w portfelach kredytowych banków może tam wzrosnąć do poziomu z czasów kryzysu zadłużeniowego w strefie euro" - piszą analitycy UBS. (Odsetek złych długów wynosił we Włoszech w pierwszym kwartale 2020 r. 6,9 proc. Rekordowo wysoki był na jesieni 2015 r., gdy sięgał 17,1 proc.)
Eksperci UBS nie są oczywiście jedynymi, którzy ostrzegają przed falą bankructw europejskich spółek. Analitycy Euler Hermes opublikowali wcześniej raport, w którym wskazywali, że 20 proc. włoskich spółek, 11 proc. francuskich i 10 proc. niemieckich to "spółki zombie", czyli firmy, które utrzymują się przy życiu tylko dzięki pożyczkom lub pomocy rządowej. Bundesbank ostrzegł natomiast niemieckie banki, by się przygotowały na falę bankructw spółek w 2021 r. Tylko w pierwszym kwartale może być ich 6 tys., czyli o 35 proc. więcej niż rok wcześniej i najwięcej od 2013 r.
Groźba fali bankructw zaczęła już zmuszać część rządów do przedłużania programów preferencyjnych kredytów i gwarancji. Francja przesunęła zakończenie mechanizmu gwarancji kredytowych na połowę 2021 r. Pozwoliła też spłacać kredyty pomocowe przez dwa lata, gdy wcześniej okres ich spłaty miał wynosić rok. Podobne ułatwienia mogą zostać wprowadzone w Hiszpanii a także w innych krajach.
"Ponieważ klauzula unijnego Paktu Stabilności i Wzrostu dotycząca deficytu finansów publicznych i długu będzie nadal wyłączona w 2021 r., to nie ma pilnej potrzeby, by rządy zacieśniały politykę fiskalną. Nowe programy transferów w Niemczech i Francji potwierdzają to" - wskazują analitycy UBS.