Jak podał w piątek GUS, wskaźnik cen konsumpcyjnych (CPI), główna miara inflacji w Polsce, wzrósł w lutym o 2,8 proc. rok do roku po zwyżce o 3,7 proc. miesiąc wcześniej. Ankietowani przez „Parkiet” ekonomiści przeciętnie spodziewali się wyniki na poziomie 3,2 proc. rok do roku. Część tej niespodzianki tłumaczy doroczna aktualizacja składu CPI, aby odzwierciedlał strukturę wydatków konsumpcyjnych gospodarstw domowych. Rewizja obniżyła bowiem styczniową inflację o 0,2 pkt proc. względem wstępnego szacunku, który dotyczył jeszcze CPI w starym składzie. Ale nawet pomijając tę komplikację, inflacja zmalała zaskakująco mocno.
W marcu, jak oceniają dziś ekonomiści, inflacja z dużym prawdopodobieństwem osiągnie cel inflacyjny NBP (2,5 proc.) lub nawet znajdzie się nieco niżej. Będzie to jednak zjawisko przejściowe. Od kwietnia inflacja nieco wzrośnie za sprawą powrotu do 5 proc. stawki VAT na podstawowe artykuły żywnościowe. W drugiej połowie roku podbije ją jeszcze prawdopodobne częściowe odmrożenie cen energii. Ale jak sugeruje opublikowana niedawno projekcja NBP, nawet gdyby VAT na żywność oraz ceny nośników energii pozostawały bez zmian, inflacja w II połowie roku byłaby wyższa niż dzisiaj.
- W marcu inflacja zejdzie poniżej 2,5 proc. Ale to nie oznacza, że NBP osiągnął cel inflacyjny – zauważyli na X. (dawniej Twitter) ekonomiści z mBanku.
Do silnego spadku inflacji w lutym przyczyniło się w największym stopniu wyhamowanie wzrostu cen żywności i napojów bezalkoholowych do 2,7 proc. rok do roku z 4,9 proc. jeszcze w styczniu i aż 24 proc. w lutym 2023 r., gdy inflacja przewyższała 18 proc. Wolniej towary z tej kategorii drożały po raz ostatni w połowie 2021 r. W stosunku do stycznia ceny żywności i napojów bezalkoholowych zmalały o 0,4 proc. Takie przeceny w tym okresie roku należą do rzadkości. Kusząca jest hipoteza, że tym razem przyczyniła się do tego nasilona konkurencja dyskontów.