Informacja o wykonaniu budżetu państwa za okres styczeń–kwiecień, podana przez resort finansów w czwartek, przyniosła kilka zaskoczeń.
Po pierwsze, deficyt wyniósł 10 mld zł, a więc okazał się mniejszy niż po marcu, gdy sięgał 12 mld zł. Oznacza to, że w samym kwietniu zanotowano całkiem solidną nadwyżkę wysokości ok. 2 mld zł. Po drugie, jako główną przyczynę tej poprawy można wskazać wpływy z podatku VAT.
Po pierwszych czterech miesiącach tego roku budżet zarobił na podatku od konsumpcji ok. 84 mld zł, czyli o 6,4 proc. więcej niż rok wcześniej. To diametralna zmiana w porównaniu z końcem marca, bo wówczas dynamika wpływów wynosiła tylko 0,8 proc. (i to po tym, gdy rząd zniósł obniżone wcześniej w ramach tarczy antyinflacyjnej stawki VAT na paliwa, energię i gaz).
– Trudno powiedzieć, co się stało między marcem a kwietniem, że nagle VAT tak przyspieszył – komentuje Karol Pogorzelski, ekonomista Banku Pekao. – W procesach makroekonomicznych nie widać uzasadnienia dla tego skoku, konsumpcja przecież nie wzrosła. Niemniej VAT okazuje się najjaśniejszą gwiazdą w wykonaniu budżetu po kwietniu – dodaje.