Skutki inwazji na Ukrainę: wyższa inflacja, słabszy złoty

Polska waluta mocno straciła na wartości po tym, jak w nocy z środy na czwartek Rosja zaatakowała Ukrainę.

Publikacja: 24.02.2022 09:57

Skutki inwazji na Ukrainę: wyższa inflacja, słabszy złoty

Foto: Bartek Sadowski

W czwartek po raz pierwszy w tym roku kur euro w złotych sforsował barierę 4,60 zł. Rano za europejską walutę było trzeba zapłacić nawet 4,66 zł, o 12 groszy więcej niż w środę. W kolejnych godzinach handlu złoty był rozchwiany, tuż po godz. 9 euro kosztowało ponad 4,62 zł. To oznacza osłabienie złotego o około 0,7 proc.

Jeszcze bardziej złoty osłabił się w stosunku do dolara, który na fali globalnej awersji do ryzyka stał się dla inwestorów bezpieczną przystanią. Tuż po godz. 9 kurs dolara oscylował wokół 4,11 zł, co oznacza osłabienie złotego o około 1,3 proc. Wcześniej kurs ten dochodził nawet do 4,16 zł. To również poziom w tym roku jeszcze nie widziany.

- Na rynkach finansowych zapanował strach. To zawsze złe informacje dla złotego i innych walut rynków wschodzących, z których w kryzysowych momentach odpływa kapitał. Oczywiście tym razem geograficzna bliskość działań wojennych stawia polską walutę w bardzo trudnym położeniu i może zwiastować jej dalsze osłabienie. Kurs EUR/PLN może w każdej chwili rosnąć do 4,68, czyli szczytów z ubiegłej wiosny, a następnie w kierunku 4,74, czyli dwunastoletnich maksimów ustanowionych trzy miesiące temu – ocenia Bartosz Sawicki, analityk Cinkciarz.pl.

Od listopada złoty zyskiwał na wartości, co analitycy wiązali m.in. z postawą Narodowego Banku Polskiego. Rada Polityki Pieniężnej konsekwentnie podnosiła bowiem stopy procentowe, zwiększając atrakcyjność złotego w oczach inwestorów zagranicznych, a prezes NBP Adam Glapiński zaczął wyraźniej komunikować, że słaba waluta jest niepożądana w warunkach wysokiej inflacji.

Osłabienie złotego w związku z konfliktem na Ukrainie utrudni zadanie Radzie Polityki Pieniężnej. Będzie ono czynnikiem podbijającym i tak już najwyższą od lat 90. XX w. inflację. A wojna na Wschodzie, niezależnie od wpływu na polską walutę, też będzie czynnikiem proinflacyjnym, m.in. przez wpływ na ceny ropy naftowej oraz żywności. Ekonomiści z Capital Economics wyliczyli, że w strefie euro konflikt może podbić inflację w tym roku o 1,5 pkt proc. W Polsce ten wpływ będzie prawdopodobnie nawet większy. A jednocześnie, jak zauważyli ekonomiści z PKO BP, wojna może negatywnie wpływać na tempo wzrostu polskiej gospodarki.

- Rosyjska agresja na Ukrainę może mieć złożone implikacje rynkowe i gospodarcze. Zaburzenia w handlu teoretycznie mogą mieć ograniczony skutek w skali makro (niski udział Rosji i Ukrainy w polskim eksporcie i imporcie: ok. 5 proc.) Istotna jest jednak specyficzna struktura towarowa importu z Rosji (ropa i gaz) oraz Ukrainy (produkty rolne i metale). To może nasilić tendencje stagflacyjne (więcej inflacji i mniej wzrostu PKB) – napisali analitycy z PKO BP na Twitterze.

„Z gospodarczego punktu widzenia wojna na Ukrainie to realizacja jednego z najgorszych scenariuszy. Łączny wpływ zahamowania wymiany handlowej z Rosją i Ukrainą (te dwa kraje odpowiadają za ok. 5 proc. polskiego eksportu) należy szacować na 1-1,5 proc. polskiego PKB, ale główny kanał oddziaływania na polską gospodarkę ma charakter cenowy i jest związany ze wzrostem cen surowców energetycznych i płodów rolnych. Należy liczyć się z dalszym wzrostem inflacji w tym roku oraz większą skalą podwyżek stóp procentowych” – zauważyli z kolei ekonomiści z Pekao.

Gospodarka krajowa
Członek RPP rewiduje stanowisko ws. obniżki stóp procentowych
Materiał Promocyjny
Z kartą Simplicity można zyskać nawet 1100 zł, w tym do 500 zł już przed świętami
Gospodarka krajowa
Polacy mogą zaskoczyć rynek wydatkami
Gospodarka krajowa
Inflacja nie daje o sobie zapomnieć
Gospodarka krajowa
Część członków RPP kruszeje w sprawie wiosennych obniżek stóp
Materiał Promocyjny
Samodzielne prowadzenie księgowości z Małą Księgowością
Gospodarka krajowa
Trzy kraje w UE z wyższą inflacją niż Polska. Energia drożeje wyjątkowo mocno
Gospodarka krajowa
Inflacja w Polsce na tegorocznych maksimach, czyli „co by było, gdyby”