W czwartek po raz pierwszy w tym roku kur euro w złotych sforsował barierę 4,60 zł. Rano za europejską walutę było trzeba zapłacić nawet 4,66 zł, o 12 groszy więcej niż w środę. W kolejnych godzinach handlu złoty był rozchwiany, tuż po godz. 9 euro kosztowało ponad 4,62 zł. To oznacza osłabienie złotego o około 0,7 proc.
Jeszcze bardziej złoty osłabił się w stosunku do dolara, który na fali globalnej awersji do ryzyka stał się dla inwestorów bezpieczną przystanią. Tuż po godz. 9 kurs dolara oscylował wokół 4,11 zł, co oznacza osłabienie złotego o około 1,3 proc. Wcześniej kurs ten dochodził nawet do 4,16 zł. To również poziom w tym roku jeszcze nie widziany.
- Na rynkach finansowych zapanował strach. To zawsze złe informacje dla złotego i innych walut rynków wschodzących, z których w kryzysowych momentach odpływa kapitał. Oczywiście tym razem geograficzna bliskość działań wojennych stawia polską walutę w bardzo trudnym położeniu i może zwiastować jej dalsze osłabienie. Kurs EUR/PLN może w każdej chwili rosnąć do 4,68, czyli szczytów z ubiegłej wiosny, a następnie w kierunku 4,74, czyli dwunastoletnich maksimów ustanowionych trzy miesiące temu – ocenia Bartosz Sawicki, analityk Cinkciarz.pl.
Od listopada złoty zyskiwał na wartości, co analitycy wiązali m.in. z postawą Narodowego Banku Polskiego. Rada Polityki Pieniężnej konsekwentnie podnosiła bowiem stopy procentowe, zwiększając atrakcyjność złotego w oczach inwestorów zagranicznych, a prezes NBP Adam Glapiński zaczął wyraźniej komunikować, że słaba waluta jest niepożądana w warunkach wysokiej inflacji.
Osłabienie złotego w związku z konfliktem na Ukrainie utrudni zadanie Radzie Polityki Pieniężnej. Będzie ono czynnikiem podbijającym i tak już najwyższą od lat 90. XX w. inflację. A wojna na Wschodzie, niezależnie od wpływu na polską walutę, też będzie czynnikiem proinflacyjnym, m.in. przez wpływ na ceny ropy naftowej oraz żywności. Ekonomiści z Capital Economics wyliczyli, że w strefie euro konflikt może podbić inflację w tym roku o 1,5 pkt proc. W Polsce ten wpływ będzie prawdopodobnie nawet większy. A jednocześnie, jak zauważyli ekonomiści z PKO BP, wojna może negatywnie wpływać na tempo wzrostu polskiej gospodarki.