Zadyszkę kupujących na GPW nietrudno wytłumaczyć. W ciągu nieco ponad trzech tygodni WIG20 przebył praktycznie bez przystanków drogę z poziomu niespełna 2150 pkt do prawie 2400 pkt. Na dodatek znalazł się nieopodal ważnych barier technicznych, czyli szczytów z 27 października (2414,6 pkt w cenach zamknięcia) i 31 sierpnia (2451 pkt). Dopiero ich pokonanie pozwoliłoby obwieścić pomyślne dla posiadaczy akcji zakończenie trendu bocznego trwającego od czasu sierpniowej paniki. Początkowe zyski zaczęły też niwelować kursy mniejszych spółek.
Zadyszki dostał też dzisiaj złoty. Kurs EUR/PLN odbił się w górę, chociaż trudno tu mówić na razie o czymś więcej niż niewielkiej korekcie dotychczasowego trendu.
Serwisy winą za pogorszenie nastrojów obarczają m.in. wypowiedź chińskiego ministra przemysłu, zdaniem którego produkcja przemysłowa w Chinach będzie w tym kwartale rosnąć wolniej na skutek gorszej koniunktury na świecie.
Do tego inwestorzy obserwują informacje napływające z Grecji. Na dziś zaplanowano spotkania greckiego premiera Lukasa Papademosa z przywódcami głównych sił politycznych w sprawie kolejnych oszczędności budżetowych, będących warunkiem udzielenia krajowi pomocy finansowej. Do połowy lutego postanowienia w tej sprawie muszą zostać zatwierdzone przez strefę euro, EBC i MFW. Z kolei 20 marca Grecja będzie musiała wykupić obligacje warte 14,5 mld EUR. Niemiecka prasa spekuluje, że przywódcy strefy euro dyktują Grecji tak ostre warunki, by de facto zmusić ten kraj do opuszczenia eurolandu. Grecki premier polecił już sporządzić szacunek kosztów porzucenia wspólnej waluty.
W tle był odczyt produkcji przemysłowej w Niemczech w grudniu. Okazał się dużo gorszy od prognoz (spadek o 2,9 proc.), co może w pewnym stopniu tłumaczyć pogorszenie nastrojów na giełdach. O 16:00 inwestorzy będą wsłuchiwali się w wystąpienie szefa Fed Bena Bernanke przed komisją budżetową Senatu.