Po wyborach pojawiły się oczekiwania na liberalizację przepisów, które przyspieszą inwestycje w wiatraki. Na razie nowy rząd niewiele zrobił. Na co czeka branża OZE?
Jestem na konferencji Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej i widać tu, że nastroje w branży są optymistyczne. Zawiały dla nas pomyślne wiatry. Ale nasze oczekiwania nie są do końca spełnione. Ustawa w aktualnej formie pozwala na realizację projektów w odległości 700 metrów od zabudowań. To daje spory potencjał dla nowych farm wiatrowych w Polsce, ale niewystarczający. Branża chce odległości 500 metrów. Wtedy potencjał inwestycyjny z ok. 2 proc. obszaru naszego kraju zwiększy się do 4 proc. Dzięki temu mogłyby powstać kolejne instalacje wiatrowe o mocy nawet 40 GW. Ważna też jest linia bezpośrednia, która umożliwi dostarczenie energii elektrycznej z farmy wiatrowej lub fotowoltaicznej bezpośrednio do dużego zakładu przemysłowego. Są też kwestie hybrydyzacji instalacji. To wszystko jest istotne. Zmiany pozwolą na dynamiczny rozwój branży i pomyślne przejście transformacji energetycznej.
A co mówią przedstawiciele rządu? Jest szansa na szybką zmianę prawa?
Wiemy, że toczą się prace nad liberalizacją ustawy. Liczę, że w tym roku zostaną zakończone.