– 5 maja złożyliśmy ofertę naprawy 1,2 tys. wagonów towarowych należących do PKP Cargo. Zaledwie dwa dni później zgłosiła się do mnie osoba, która znała szczegóły naszej oferty i obiecywała „pomoc” przy jej pozytywnym rozstrzygnięciu. Powiedziała, że będzie to kosztować 3 mln zł – twierdzi Ekiert. Wartość oferty Łap wynosiła wówczas ponad 30 mln zł.

– Następna propozycja padła 10 czerwca. Osoba, którą znaliśmy, powiedziała, że może nam pomóc pozyskać kontrakt, ale musimy coś za to zapłacić – mówi Ekiert. Spółka również w tym przypadku nie skorzystała ze złożonej propozycji. Tydzień później PKP Cargo podpisało jednak z ZNTK Łapy protokół na naprawy, ale dotyczył tylko 530 wagonów. Jako powód złożenia mniejszego zamówienia podano brak pieniędzy.

Na tym nie koniec. 1 lipca PKP Cargo odstąpiło od umowy. Kilka dni później prezes Ekiert spotkał się z Wojciechem Balczunem, prezesem PKP Cargo, aby poinformować go o niejasnościach w tej sprawie. Jeszcze w lipcu spółki podpisały umowę. – 7 sierpnia poinformowałem służby specjalne o propozycjach przekazania łapówki w zamian za umowy – informuje Ekiert. Od tego czasu toczy się też śledztwo prowadzone przez ABW w Białymstoku pod nadzorem Prokuratury Okręgowej w Warszawie.

Do dzisiaj nie przedstawiono jednak żadnych zarzutów. Co więcej, śledztwo prowadzone jest w sprawie, a nie przeciwko konkretnym osobom. Zarówno prezes ZNTK Łapy, jak i organy ścigania nie podają, kto konkretnie składał korupcyjną propozycję. Do tej pory giełdowa spółka zawsze zdecydowaną większość przychodów uzyskiwała z napraw wagonów należących do PKP Cargo.