„Oni to my” – konsultacje Listing Act

Często spotykam się ze stwierdzeniem, że to jacyś mityczni „oni” tworzą regulacje unijne, z którymi potem musimy się bohatersko borykać. Tymczasem unijny proces legislacyjny jest dość uporządkowany i najczęściej (choć nie zawsze) zgłoszenie sensownych uwag popartych racjonalnymi argumentami pozwala na dokonanie zmian.

Publikacja: 09.01.2025 06:00

dr Mirosław Kachniewski, prezes zarządu, Stowarzyszenie Emitentów Giełdowych

dr Mirosław Kachniewski, prezes zarządu, Stowarzyszenie Emitentów Giełdowych

Foto: materiały prasowe

Właśnie teraz mamy okazję, aby poczuć swą sprawczość i stać się tymi mitycznymi „onymi” – trwają obecnie konsultacje projektu aktu wykonawczego precyzującego niektóre postanowienia Listing Act. Mnie osobiście najbardziej interesuje obszar dotyczący identyfikacji i publikacji informacji poufnej w kontekście procesu rozciągniętego w czasie. Podczas lektury tego tekstu targały mną uczucia radości (z zaproponowanego podejścia) i zazdrości (że sam na to nie wpadłem).

Na początek warto jednak przypomnieć, jak obecnie wyglądają regulacje. Otóż emitent zobowiązany jest raportować niezwłocznie o wszelkich zdarzeniach istotnych dla inwestorów (chyba że skorzysta z procedury opóźnienia publikacji danej informacji), a w przypadku zdarzeń rozciągniętych w czasie – o każdym istotnym etapie takiego zdarzenia. Takie podejście było trudne do realizacji przez emitentów i trudne w odbiorze inwestorów, w związku z czym Listing Act umożliwi raportowanie jedynie ostatecznego rezultatu tego procesu (a zatem bez zdarzeń pośrednich). Wcześniej jednak musi powstać akt wykonawczy wskazujący, które procesy można raportować tylko jednorazowo i który moment jest tym ostatecznym rezultatem.

Obecnie konsultowany dokument obejmuje m.in. właśnie te kwestie i tu przeżyłem bardzo pozytywne zaskoczenie. Często jest tak, że znajomość tematu nie pozwala nam na świeże spojrzenie. Próbując zdefiniować procesy rozciągnięte w czasie (przeprowadziliśmy takie ćwiczenie w ramach naszej brukselskiej organizacji EuropeanIssuers), analizowałem poszczególne przypadki i skupiłem się na dwóch rodzajach takich „długich zdarzeń”, które nastręczają najwięcej praktycznych problemów polskim emitentom: negocjacji ważnej umowy i publikacji danych finansowych.

Tymczasem unijny nadzorca (ESMA) podszedł do zagadnienia metodą tabula rasa i wypracował podejście dużo bardziej systematyczne, dzieląc zdarzenia według kryterium, na ile emitent jest gospodarzem danego procesu, bo przecież w rzeczy samej od tego zależy, na ile ma on wpływ na samo zdarzenie oraz na obieg i poufność informacji z nim związanych. Zaproponowano rozróżnienie trzech rodzajów sytuacji: kiedy emitent ma pełną kontrolę nad procesem (np. ważne zdarzenia korporacyjne), kiedy proces dzieje się w interakcji z innym podmiotem (np. negocjacje istotnej umowy) oraz procesy w interakcji z organami publicznymi (np. decyzje organu nadzoru czy postępowania sądowe).

W tym pierwszym przypadku zaproponowano, aby momentem uruchamiającym publikację była decyzja zarządu spółki, nawet jeśli wymaga ona walidacji przez inny organ korporacyjny – radę nadzorczą lub zgromadzenie akcjonariuszy. Jako osobną kategorię wydzielono prace nad raportem finansowym – w tym przypadku proponowana jest po prostu publikacja finalnych danych, chyba że byłyby one zaskakujące dla inwestorów (wówczas powinny zostać zaraportowane niezwłocznie).

Drugi obszar to relacje z partnerami gospodarczymi, np. negocjacje ważnej umowy, które wymagają też decyzji drugiej strony. W tym przypadku momentem uruchamiającym komunikację z inwestorami powinno być „uzgodnienie głównych elementów lub warunków” negocjowanej umowy. No i tu zaczynają się schody, bo przecież wymóg niezwłocznej publikacji raportu woła o konkretny moment w czasie. Czy jest nim zakończenie negocjacji? Czy podpisanie umowy przez emitenta? Czy informacja o podpisaniu przez drugą stronę? Czy może otrzymanie podpisanej umowy?

ESMA proponuje, aby w takim przypadku momentem uruchamiającym publikację było podjęcie decyzji o podpisaniu umowy przez właściwe ciało korporacyjne emitenta. Z jednej strony rzeczywiście wydaje się to sensowne, bardzo porządkuje proces i dość precyzyjnie definiuje obowiązek informacyjny. Z drugiej jednak naraża emitenta na potencjalne reperkusje natury biznesowej – po publicznie ogłoszonej gotowości do zawarcia umowy, druga jej strona może starać się jeszcze coś ugrać przed podpisaniem.

Trzeci obszar to procesy dotyczące emitenta prowadzone przez organy publiczne. Jeśli chodzi o postępowania wszczęte z inicjatywy emitenta (np. wniosek o przyznanie licencji), wówczas proponowana jest publikacja dwóch raportów – o złożeniu wniosku i o otrzymaniu stosownej decyzji. W przypadku natomiast postępowań prowadzonych z inicjatywy danego organu konieczne byłoby jedynie opublikowanie raportu po otrzymaniu decyzji tego organu.

Widoczna w konsultowanym dokumencie świeżość spojrzenia urzekła mnie w odniesieniu do zaproponowanej systematyki rodzajów procesów rozciągniętych w czasie. Ale już w odniesieniu do zaproponowanych rozwiązań ta świeżość raczej mnie zaniepokoiła. Obawiam się, że tak prostych recept w praktyce nie da się zrealizować. Zwłaszcza w przypadku procesów rozciągniętych w czasie wymagających zaangażowania innego partnera biznesowego. Ale po to właśnie są konsultacje, żebyśmy zgłosili swoje opinie. Można to zrobić do dnia 13 lutego do ESMA lub – za pośrednictwem SEG-u – do 6 lutego.

Felietony
Zrównoważony rozwój po kantońsku
Felietony
Niebezpieczny trend
Felietony
Poranne uwolnienie jaśminu
Felietony
CSRD – konsekwencje opóźnień
https://track.adform.net/adfserve/?bn=78448411;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Felietony
Polacy wolą trzymać w skarpecie
Felietony
Dokąd zmierza rynek?