W mediach przewijają się takie zagadnienia, jak: uczenie maszynowe, sztuczna inteligencja, usługi w chmurze, internet rzeczy, rzeczywistość wirtualna i rozszerzona, bliźniaki cyfrowe, blockchain czy meshup. Całość, jakkolwiek niezwykle ciekawa, a przy tym niejednokrotnie trudna do zrozumienia przez przeciętnego zjadacza chleba, prowadzi do nieuchronnego pytania, co z tego wyniknie. Człowiek 2.0?
Pewien przedsiębiorca zza oceanu zafascynowany nowoczesnymi technologiami wprowadził innowacyjne rozwiązanie wspomagające zarządzanie kadrą pracowniczą. W ramach prowadzonej przez siebie franczyzy bardzo znanej sieci gastronomicznej postanowił zwiększyć wydajność biznesu, chipując swoich pracowników.
Program objął kilkadziesiąt osób i z założenia był dobrowolny. Do wzięcia w nim udziału zgłosili się wszyscy pracownicy, co podaje w wątpliwość ową dobrowolność. Z tego grona wyłamała się jedna osoba, z którą pracodawca rozstał się bez żalu, informując ją, że najwyraźniej nie podziela kultury korporacyjnej firmy ukierunkowanej na nieustanny rozwój.
Niemal 60 szczęśliwców pozwoliło sobie wszczepić podskórnie chipa, który miał monitorować ich zachowania w biznesie gastronomicznym. Nie bolało, przynajmniej w sferze fizycznej, zabieg wszczepienia był mało inwazyjny. Uczestnicy programu w ogóle nie odczuwali, że zostali wyposażeni w chipy.
Franczyzobiorca był zapalonym matematykiem, z akademickim backgroundem, który na potrzeby systemu skonstruował skomplikowany algorytm, badający ludzkie zachowania. Algorytm pozwalał badać tysiące czynności wykonywanych przez personel. Analizował m.in. liczbę pokonywanych kroków, prędkość, z jaką ludzie wykonują określone czynności, czas spędzany w różnych pomieszczeniach, a nawet podzielonych na niewielkie kwadraty (1 m na 1 m) w budynkach kompleksu gastronomicznego, a także badał częstotliwość określonych zachowań. Wszystko po to, aby zoptymalizować procesy biznesu. Efektem wprowadzenia systemu chipowego była poprawa wydajności o kilka procent, co samo w sobie utwierdziło przedsiębiorcę, że pomysł co najmniej ocierał się o geniusz.