Choć do 8 marca jeszcze daleko, o roli kobiet w finansach i biznesie mówi się ostatnio coraz więcej. Kwestia ich udziału w tych dziedzinach ma już swoją historię, ale wiele wskazuje na to, że postrzeganie problemu wkracza w nową fazę zarówno w sferze świadomości problemu, jak i aktywności działań mających na celu poprawę stanu rzeczy.
W ostatnim czasie coraz więcej osób, w tym przedstawicieli licznych instytucji, zarówno publicznych, jak i komercyjnych, interesuje się kwestią udziału i roli kobiet, mówiąc najogólniej, w życiu gospodarczym. Chodzi o aktywność pań tak w sferze finansów osobistych i inwestowania własnego kapitału, jak i pełnienia ról zawodowych, w tym na stanowiskach eksperckich i menedżerskich. Od dawna zwraca się uwagę na makroekonomiczne konsekwencje niskiej aktywności zawodowej Polaków czy, szerzej patrząc, niekorzystnych zjawisk demograficznych. Strategicznie patrzący na rzeczywistość ekonomiści właśnie w tych kwestiach upatrują największego zagrożenia dla potencjału gospodarki, nie tylko zresztą polskiej. A częściowo z przyczyn biologicznych oraz kulturowych właśnie wśród kobiet stopień aktywności zawodowej jest niższy niż w całej populacji. Tym samym w tej grupie jest najwięcej potencjalnych rezerw do uruchomienia, tym bardziej że kobiety są, statystycznie rzecz biorąc, lepiej wykształcone niż społeczeństwo ogółem, o czym świadczy choćby udział pań posiadających dyplomy wyższych uczelni.
Jednocześnie jest bardzo wiele przykładów, że to właśnie kobiety są w stanie osiągać bardzo dobre rezultaty zarówno w inwestowaniu pieniędzy, jak i w zarządzaniu zespołami ludzkimi, w tym także w dużych korporacjach, i prowadzeniu poważnych biznesów. Do miana legendy urosła historia grupy gospodyń domowych z małego amerykańskiego miasteczka, które – nie mając specjalistycznej wiedzy i kierując się jedynie zasadami zdrowego rozsądku – niewielkie oszczędności zdołały pomnożyć ze skutecznością nieustępującą giełdowym profesjonalistom. Nie brakuje też przykładów Polek, które karierę robiły w międzynarodowych bankach inwestycyjnych w Londynie, Singapurze czy na Wall Street. A nie są to miejsca, w których panuje sielankowa atmosfera pracy ani nie liczą się parytety płci, za to liczy się ostra konkurencja na kompetencje i cechy charakteru, a o sukcesie decydują efekty.
Rodzi się więc pytanie o przyczyny niskiego udziału kobiet w świecie finansów i biznesu. Według badań różnych instytucji wśród polskich inwestorów giełdowych kobiety stanowią kilkanaście procent, na zagranicznych giełdach ich udział mieści się w przedziale od jednej piątej do jednej czwartej. Podobne są proporcje reprezentacji pań w szeroko rozumianej kadrze zarządzającej firm, a im wyższy poziom zarządzania, tym ich udział maleje. Z drugiej strony nie brakuje opinii, biorących się zarówno z obserwacji praktycznych działań, jak i z badań, że kobiety posiadają wiele cech, które pozwalają im nie tylko osiągać dobre rezultaty, ale nawet uzyskiwać przewagę nad mężczyznami w wielu dziedzinach. Wszystko wskazuje na to, że źródłem dysproporcji między udziałem kobiet i mężczyzn w finansach oraz biznesie nie są ani kompetencje, ani specyficzne cechy przedstawicieli każdej płci, o ile poza warunkowanymi biologicznie, w ogóle takie istnieją, lecz ugruntowane historycznie stereotypy oraz tradycyjne definiowanie ról społecznych. Te zaś bywają wyjątkowo silne i trudne do przezwyciężenia, a więc w tym kontekście może być uzasadnione formalizowanie dążenia władz wielu państw czy polityka firm zmierzająca do przynajmniej zredukowania dysproporcji w reprezentacji przedstawicieli obu płci na różnych szczeblach kompetencji. Co ciekawe, wspomniane stereotypy nie tylko wpływają na decyzje mężczyzn, ale zdają się też „onieśmielająco" działać na panie, które nie zawsze są gotowe na podjęcie zawodowych wyzwań. W tym kontekście wyjątkowo ważne zdają się być działania edukacyjne zmierzające do zmiany stereotypów w przypadku przedstawicieli obu płci, a po stronie kobiet, które – statystycznie rzecz biorąc – mają wyższy poziom formalnego wykształcenia, ukierunkowanie bardziej na motywację i budowanie poczucia wartości niż na zdobywanie i wzbogacanie kompetencji.