W minionym tygodniu warszawski rynek akcji musiał zmierzyć się z czynnikami podaży zarówno z zagranicznego, jak i własnego podwórka.
Co do tych pierwszych – z USA napłynęły dane makroekonomiczne wspierające jastrzębie nastawienie Fedu. Mowa o wyższych od oczekiwań odczytach inflacji konsumenckiej i producenckiej, a także o wyraźnie lepszych od prognoz danych o sprzedaży detalicznej. Co do spraw lokalnych – opinia głównego rzecznika TSUE w sprawie kredytów frankowych okazała się bardziej negatywna dla polskich banków, niż się spodziewano. Wypadkową tych negatywnych czynników było tłumienie sił popytu, widoczne szczególnie na wykresie WIG20. Indeksowi, zależnemu przede wszystkim od kapitału zagranicznego, szkodził też umacniający się dolar. Kurs EUR/USD wyznaczył w minionym tygodniu nowe minimum trwającej korekty spadkowej w okolicy 1,06 USD. Druga i trzecia linia GPW wyglądały relatywnie lepiej, ale nowych lokalnych szczytów wyznaczyć się nie udało. Jak wygląda sytuacja na wykresach głównych indeksów?
Indeks dużych spółek od sześciu sesji jest „przyklejony” do wsparcia w postaci 50-sesyjnej średniej kroczącej. Dzienne minima wpadają niemal w punkt na jej linii, ale jak na razie nie udało się jej przekroczyć. To dobry znak. Mimo niesprzyjających okoliczności makroekonomicznych i bankowych wskaźnik broni wsparcia. Widać to było najlepiej w czwartek, gdy po publikacji opinii rzecznika TSUE WIG-banki ściągnął rynek na dzienne minima, by finalnie podnieść się i kończyć dzień na poziomach neutralnych. Nie zmienia to jednak faktu, że WIG20 pozostaje w układzie korekty trwającego od października trendu wzrostowego. Przebicie średniej może sprowokować silniejsze schłodzenie – w wariancie łagodnym do poprzednich lokalnych szczytów przy 1800 pkt, a w wariancie pesymistycznym do umownej granicy hossy, czyli średniej z 200 sesji (obecnie 1690 pkt).