W 2008 r. firma miała około 30 mln zł przychodów i 6,3 mln zł zysku netto. Wyniki za ten rok mają być nieco słabsze. Na pewno będzie zysk.

Prezes zwraca uwagę, że wartość zleceń dla firm takich jak PGMB Budopol spadła w tym roku nawet o 50–70 proc. – Niektórym spółkom puściły nerwy i psują rynek, realizując kontrakty o marży równej lub bliskiej zera. Nie sądzę, żeby rynek ustabilizował się wcześniej niż w 2011 r. – mówi Siankowski. O PGMB Budopol jest jednak spokojny. – Moja firma działa na rynku 40 lat. Kryzysy nie są nam obce – twierdzi.

Wskazuje, że PGMB Budopolowi pomaga również to, że należące do spółki dźwigi wykorzystywane są głównie przy projektach infrastrukturalnych (m. in. budowa węzłów drogowych oraz mostów), czyli przy inwestycjach współfinansowanych z funduszy unijnych. – Sześć naszych żurawi buduje we Wrocławiu dziesiąty co do wielkości na świecie most wiszący, 11 kolejnych stadion we Wrocławiu – wylicza prezes. Spółka posiada obecnie 100 dźwigów. Nie planuje zakupu kolejnych. – Właśnie zakończyliśmy duże inwestycje, na które w 2007 i 2008 r. wydaliśmy około 40 mln zł – mówi prezes.

Zarząd zapowiadał debiut firmy na GPW. Wcześniej planowane było połączenie spółki z konkurentem z branży – Gastelem. – Negocjowaliśmy półtora roku. Jeśli chodzi o warunki transakcji czy skalę działania, uzgodniliśmy wszystkie szczegóły. Zabrakło jednak środków na zrealizowanie tych planów – tłumaczy Siankowski. Pieniądze na przejęcie PGMB Budopol miał pozyskać właśnie z oferty publicznej, jednak sytuacja na rynkach finansowych nie zachęcała do debiutu na GPW. – Rozważamy różne scenariusze. Jest wśród nich giełda albo na przykład połączenie z konkurentem – mówi Siankowski.