- Zakład na Ukrainie pracuje na pełnych obrotach. Fabryka w Polsce wykorzystuje ponad 90 proc. mocy produkcyjnych. To wskaźniki nieosiągalne dla większości naszych konkurentów - mówi Mariusz Gromek, przewodniczący rady nadzorczej kieleckiej spółki.

Barlinek nie myśli jednak o przejęciach zagranicznych firm. - W najbliższym czasie nie przewidujemy takich ruchów. Ostatnie miesiące pokazują, że realizacja dotychczasowej strategii jest jak najbardziej pożądana - wskazuje Gromek. Podkreśla, że atutem spółki jest nowoczesny park maszynowy oraz renta geograficzno-kosztowa. Spółka ze spokojem patrzy na ostatnie osłabienie ukraińskiej hrywny. - Koszty produkcji na wschodzie są dziś od 20 do 30 proc. niższe niż w kraju. Dzięki temu ukraiński zakład osiąga najwyższe marże w grupie - mówi Gromek.

Po I półroczu Barlinek ma 16,1 mln zł straty netto przy 287 mln zł skonsolidowanej sprzedaży. Ten rok spółka prawdopodobnie zakończy pod kreską (wpłynie na to przeszacowanie zagranicznych kredytów oraz wycena zabezpieczeń walutowych). - Dużo więcej obiecujemy sobie po przyszłym roku. Cały czas pracujemy nad zmniejszaniem bankowego zadłużenia, które przekracza 600 mln zł - twierdzi przewodniczący RN.

Jedną z kluczowych inwestycji spółki była rozbudową rumuńskiego zakładu w Bacau. Z uwagi jednak na wciąż trwający kryzys projekt jest wciąż wstrzymany.