Mijający rok początkowo był bardzo udany pod względem notowań dla spółek budowlanych skoncentrowanych na trasach kolejowych: kursy Trakcji, ZUE i Torpolu rosły znacznie szybciej niż indeks WIG-budownictwo, ale też szybko przyszła zdecydowana korekta. Minorowe nastroje giełdowych graczy nie powinny dziwić – rynek inwestycji kolejowych jak żaden inny jest uzależniony od finansowania z funduszy unijnych. Spółki co prawda zebrały portfele zapewniające im ciągłość działania, ale posucha w ogłaszaniu nowych przetargów niepokojąco się przedłuża. Jak przyszłość widzą eksperci?
Trzeba czekać na pieniądze...
– Wszystko wskazuje na to, że sytuacja na rynku kolejowym może być w najbliższych latach bardzo trudna – ocenia Damian Kaźmierczak, główny ekonomista Polskiego Związku Pracodawców Budownictwa. – Firmy wykonawcze koncentrują się obecnie na ukończeniu projektów w ramach obecnego Krajowego Programu Kolejowego, który idzie w stosunkowo dobrym tempie, ale od kilku kwartałów sygnalizują totalny zastój w przetargach kolejowych w ramach nowych programów rządowych. Zamawiający ma prawo czuć się zaskoczony perturbacjami w kwestii przyznania Polsce funduszy z Krajowego Planu Odbudowy, ale jednocześnie zupełnie nie przygotował się na taki scenariusz i przez cały czas zapewniał o kontroli nad sytuacją. Od przystąpienia Polski do UE żaden z rządów nie pokusił się o wypracowanie mechanizmu wyrównującego fluktuację finansowania projektów kolejowych ze środków unijnych, tym bardziej że identyczny dołek inwestycyjny mocno poobijał już spółki kolejowe w latach 2014–2016 – dodaje.
Kaźmierczak zaznacza, że ogromna luka w przetargach poskutkuje trudnym do zniwelowania ubytkiem przychodów firm, a koszty stałe są wysokie. Większość prac budowlanych z nowych projektów kolejowych będzie mogła rozpocząć się dopiero na przełomie lat 2024 i 2025, a pierwsze przetargi na budowę nowych linii kolejowych w ramach Centralnego Portu Komunikacyjnego ruszą najwcześniej w 2025 r.
– Luka inwestycyjna będzie większym problemem dla średnich spółek skoncentrowanych na rynku kolejowym niż dla dużych wykonawców działających w kilku segmentach budownictwa jednocześnie. Największy kłopot mają producenci podkładów i rozjazdów kolejowych – już teraz muszą zwalniać ludzi – mówi Kaźmierczak. – Można przewidywać, że za kilka miesięcy napływ oczekiwanych środków UE najpierw doprowadzi do wyniszczającej rynek konkurencji wykonawców o pozyskanie nowych zleceń za wszelką cenę, a następnie do spiętrzenia inwestycji kolejowych w latach 2025–2026 z towarzyszącym mu wzrostem cen materiałów i niedoborem pracowników – prognozuje.