Indeks WIG-banki zanurkował w środę rano aż o 5 proc. na wieść o tym, że wakacje kredytowe być może nie skończą się w 2023 r. Jak podał portal Money.pl, pomysł ich wydłużania o rok lub więcej „leży” bowiem na stole w gabinecie premiera Mateusza Morawieckiego.
Decyzja w połowie roku
Rzecznik rządu Piotr Müller nie zaprzeczył stanowczo tym doniesieniom. Co prawda podkreślał w środę, że prace w tym kierunku nie są prowadzone, ale dodał, że rząd monitoruje na bieżąco sytuację na rynku kredytowym i rozpatruje zastosowanie różnych instrumentów w perspektywie każdego kwartału. – Tak samo będziemy podejmować decyzje (co do wakacji kredytowych – red.), zależnie od tego, jakie będą stopy procentowe. Będziemy te decyzje podejmować pewnie w połowie roku – mówił.
Poziom stóp procentowych jest tu kluczowy. Sam program pomocy kredytobiorcom w postaci zawieszenia rat kredytu (po cztery miesiące w 2022 oraz w 2023 r.) został wdrożony właśnie w efekcie skokowego wzrostu stóp – z 0,1 proc. we wrześniu 2021 r. aż do 6,75 proc. obecnie. Dla wielu osób efektem jest znaczący wzrost obciążenia domowego budżetu spłatą kredytu. Osobom, które pożyczały na mieszkania w latach 2020–2021, miesięczna rata wzrosła dwukrotnie. Rzecznik Müller zaznaczał, że gdyby stopy procentowe poszły mocno w dół, to wydłużenie wakacji kredytowych po prostu może nie być potrzebne. Zdaniem ekspertów na razie szanse na wyraźny spadek stóp są niewielkie. Obecne prognozy mówią, że pierwsze ich obniżki są możliwe na koniec 2023 r. i to raczej niewielkie, więc także w 2024 r. utrzymają się one na podwyższonym poziomie.
– Czy wydłużenie wakacji kredytowych to dobry pomysł? Z punktu widzenia kredytobiorców bardzo dobry – zauważa Jarosław Sadowski, główny analityk Expander Adisors. – Zawieszenie spłaty rat oznacza, że przez kilka miesięcy Polacy uzyskują darmowy kredyt, spada też ryzyko, że nie są w stanie obsługiwać swojego zobowiązania. Z punktu widzenia banków to oczywiście dodatkowy cios, co widać zresztą po notowaniach giełdowych.