Za niespełna dwa tygodnie minie pięć lat od słynnego czarnego czwartku, czyli 15 stycznia 2015 r., gdy Szwajcarski Bank Narodowy przestał bronić kursu swojej waluty wobec euro. To spowodowało jej gwałtowną aprecjację. Kurs CHF tego dnia podskoczył chwilowo nawet do ponad 5,1 zł, ale po kilku dniach ustabilizował się w okolicach 3,9–4,1, czyli 10–15 proc. powyżej kursu tuż sprzed tego wydarzenia (wtedy za franka płacono 3,55 zł).
Po pięciu latach franki wciąż są problemem, ale nie zmaterializowało się największe ryzyko, czyli niespłacanie kredytów. Sprawa ta zmieniła jednak swoje oblicze: dla banków ryzyko ustawowej interwencji przeobraziło się w problemy prawne. Początkowo bankowcy bagatelizowali ten problem. Dziś, gdy w sądach coraz częściej szala zaczyna przechylać się na stronę frankowiczów, dostrzegają problem.
Sprawy są jednak skomplikowane, sądy wciąż różnie orzekają, a kancelarie prawnicze, niemogące reklamować się tak jak inne firmy, zwęszyły okazję do zarobku. – Liczba spraw przyrasta. Widzę codziennie, jak kancelarie prawne reklamują się w mediach społecznościowych. Klienci są bombardowani reklamami. Powiem wprost: to jest humbug. Dlatego będziemy walczyć i przeciwstawiać się forsowanemu przez tę stronę stawianiu sprawy – mówił pod koniec października 2019 r. Cezary Stypułkowski, prezes mBanku.
1. Skala hipotek frankowych wciąż duża, ale znacznie mniejsza niż kiedyś
Łącznie polskie banki udzieliły 775 tys. hipotek frankowych, szczyt przypadł na lata 2006–2008, gdy sprzedano ich odpowiednio 127 tys., 149 tys. i 109 tys. o wartości 28 mld zł, 29 mld zł i 43 mld zł. W 2012 r., gdy weszła w życie rekomendacja S (waluta kredytu dopasowana do waluty, w której zarabia klient), udzielono tylko niespełna 600 takich kredytów. Teraz jest ich około 450 tys. (spłaca je 784 tys. osób) o wartości 101 mld zł, czyli odpowiednio o 20 proc. i 26 proc. mniej niż pięć lat temu. W tym czasie większość polskich banków zwiększyła bilanse, więc zmalał też udział frankowych hipotek w portfelu kredytów udzielonych klientom indywidualnym i firmom do 9,1 proc. z 15 proc. (w całym sektorze bankowym). Jednocześnie zwiększyły się też kapitały sektora i zdolność do pokrycia ewentualnych strat frankowych.
2. Klienci frankowi są w lepszej sytuacji
Kurs franka szwajcarskiego podskoczył tuż po czarnym czwartku, ale rósł już wcześniej – szacuje się, że średni kurs udzielania tych hipotek to około 2,55 zł, przed tym osławionym dniem wynosił już blisko 3,55 zł (dziś za franka płaci się ponad 3,90 zł, czyli o blisko 60 proc. więcej niż średni kurs z dnia udzielenia). Uwolnienie kursu helweckiej waluty sprzed pięciu lat mogło być kroplą przelewającą czarę goryczy i obawiano się, że klienci nie udźwigną wzrostu rat wynikającego z dużego wzrostu wyrażonej w złotym wartości kredytu. Tak się jednak nie stało i kredyty te są dobrze spłacane. Pomógł w tym spadek stawki LIBOR CHF, która obok marży banku stanowi o oprocentowaniu kredytu. Od pięciu lat jest ujemna i oscyluje wokół -0,7 proc., co w wielu przypadkach zneutralizowało wzrost kursu i ułatwia spłatę kapitału (pomaga w tym też konstrukcja kredytu z równymi ratami).