Wzajemne ataki Izraela, Hezbollahu i Iranu, stanowiące eskalację zadawnionego już konfliktu do niemal regularnej wojny, nie spowodowały wielkiego zamieszania na rynkach finansowych. Nie znaczy to, że inwestorzy mogą spać spokojnie.
Giełdy odporne na ryzyko
Na razie mocno podrożała ropa naftowa. Jeśli ta tendencja okaże się bardziej trwała, mogą powrócić obawy dotyczące inflacji. Jej ewentualny wzrost może się z kolei przełożyć na decyzje głównych banków centralnych, w szczególności na działania Fedu. Poza ropą nie sposób nie zauważyć sporego umocnienia się amerykańskiej waluty, traktowanej jako bezpieczna przystań dla kapitału. Dollar Index szedł do czwartku w górę o 1,6 proc., do poziomu najwyższego od sierpnia, zaliczając najmocniejszy tygodniowy wzrost od połowy kwietnia. Biorąc pod uwagę rozpoczęcie cyklu luzowania polityki pieniężnej w Stanach Zjednoczonych, długoterminowo na dolara raczej stawiać nie należy, ale wszystko może się zdarzyć. W krótkim terminie silny dolar niekorzystnie wpływa na notowania wielu klas aktywów. Na geopolityczne wydarzenie nietypowo zareagował rynek długu. Rentowność amerykańskich dziesięcioletnich obligacji skarbowych znacząco wzrosła, do nieco ponad 3,8 proc., zapewne w związku z zapowiedziami przedstawicieli Fedu, że luzowanie polityki może nie przebiegać aż tak dynamicznie, jak się tego spodziewano.
Reakcja Wall Street na polityczne napięcia była bardzo stonowana. Do czwartku S&P 500 zniżkował o zaledwie 0,7 proc., w międzyczasie śrubując historyczny rekord, Dow Jones tracił niemal tyle samo, a technologiczny Nasdaq Composite szedł w dół o 1,1 proc. Nieco bardziej nerwowo było na głównych parkietach naszego kontynentu. Indeks giełdy niemieckiej tracił do czwartku 2,5 proc., mimo nieco lepszych sygnałów dotyczących kondycji i perspektyw gospodarki. Paryski CAC 40 zniżkował aż o ponad 4 proc., ale trzeba pamiętać, że tydzień wcześniej wzrósł o imponujące 3,9 proc. i odbił się od technicznego oporu. O niemal 2,4 proc. w dół szedł londyński FTSE 250, a Stoxx Europe 600 zniżkował o 2,5 proc., po wcześniejszym skoku o 2,8 proc. Na tym tle bardzo dobrze prezentował się indeks rynków wschodzących, zniżkując o jedynie 0,15 proc. To głównie efekt bezczynności giełdy w Chinach, gdzie trwa święto narodowe. Indeks parkietu w Bombaju tracił 2,8 proc., a na Tajwanie był spadek o 2,3 proc. Na giełdach naszego regionu zdecydowanie dominowały niedźwiedzie. Turecki XU 100 tracił aż 9 proc., w Moskwie spadek przekraczał 5 proc., w Budapeszcie sięgał 2,5 proc.
Czytaj więcej
Giełda w Hongkongu zwyżkowała szósty dzień w obliczu rosnącego optymizmu, że szeroko zakrojony pakiet stymulacyjny Pekinu może zrestartować drugą co do wielkości gospodarkę świata i naprawić rynek nieruchomości w kraju.
Książęca pod presją
Od dwóch tygodni na warszawskim parkiecie mamy do czynienia z mocną huśtawką nastrojów. Koniec września przyniósł zwyżkę WIG20 o 4,5 proc., co dawało nadzieję na przełamanie złej passy, trwającej od końca maja. Nadzieja ta okazała się jednak płonna, bowiem do czwartku indeks naszych największych spółek poszedł w dół o 4,3 proc. Nadal więc mamy do czynienia z ruchem bocznym, w ramach średnioterminowej tendencji spadkowej. Niedźwiedzie starają się zepchnąć WIG20 poniżej 2200 pkt. O pełnym ich sukcesie nie ma mowy, ale są na dobrej drodze do osiągnięcia swojego celu. Gdyby tak się stało, trzeba by było myśleć o zejściu nawet w okolice 2000 pkt. Ten pesymistyczny scenariusz jest o tyle prawdopodobny, że można się spodziewać spadkowej korekty na głównych giełdach światowych. Pewną nadzieję na poprawę koniunktury w Warszawie można wiązać z tym, że nasz rynek charakteryzuje się od pewnego czasu względną słabością wobec globalnego otoczenia, a taki stan nie musi się utrzymywać zbyt długo i sentyment do polskich akcji może się poprawić. Na razie jednak są to tylko „pobożne” życzenia. Słabo w ostatnich dniach radziły sobie także pozostałe nasze wskaźniki. mWIG40 do czwartku zniżkował o prawie 3,1 proc. Tu sytuacja techniczna jest podobna jak w przypadku WIG20. Krótkoterminowy trend boczny niedźwiedzie starają się wykorzystać do własnych celów, zmierzając do przełamania poziomu 6000 pkt. Choć indeks najmniejszych firm tracił w ostatnich dniach jedynie 1,6 proc., to jego sytuacja techniczna nie jest wcale lepsza niż w przypadku jego współtowarzyszy. Trwający od czterech tygodni ruch boczny ledwie się broni przed przełamaniem w dół. Naszemu rynkowi nie sprzyja umocnienie się dolara. WIG20 wyrażony w tej walucie zniżkował do czwartku aż o 6,4 proc., najmocniej od połowy września ub.r. Mocno trzeszczy wsparcie. O prawie 6 proc. w dół szedł także MSCI Poland, mimo że MSCI EM zniżkował jedynie o kilka dziesiątych procentu.