Sprawdzamy przydatność indeksu cenowego całego rynku

Nieważony indeks giełdowy nie zyskał popularności, ale zdaniem ekspertów może być pomocny do oceny koniunktury rynkowej. Na jakie elementy zwrócić uwagę podczas jego analizy?

Publikacja: 29.12.2013 06:46

Z powodu braku przypisanych wag każda ze spółek notowanych na GPW i NewConnect ma taki sam wpływ na

Z powodu braku przypisanych wag każda ze spółek notowanych na GPW i NewConnect ma taki sam wpływ na zachowanie indeksu cenowego całego rynku.

Foto: Bloomberg

Dzięki dużej różnorodności wskaźników na giełdowy rynek można spoglądać przez różne pryzmaty. Jednym z nich jest indeks cenowy całego rynku GPW i NewConnect. Ten wskaźnik, pozostający w cieniu najważniejszych indeksów, takich jak WIG czy WIG20, obliczany jest na podstawie iloczynu poprzedniej wartości indeksu oraz średniej arytmetycznej procentowych zmian wartości na bieżącej sesji wszystkich spółek. W obliczeniach pomijane są jednak spółki groszowe, prawa do akcji (jeśli notowane są również same akcje danej spółki) oraz spółki notowane pierwszy dzień bez prawa poboru, bez dywidendy, bez prawa nabycia lub bez prawa objęcia. W efekcie indeks cenowy całego rynku pokazuje, jak zachowuje się większość spółek.

Warto jednak zaznaczyć pewną nieścisłość terminologiczną. Wyrażenie „cenowy" oznacza zwykle indeks uwzględniający same zmiany kursów z pominięciem innych dochodów, np. dywidend (w odróżnieniu od indeksu dochodowego). W przypadku omawianego przez nas indeksu cenowego całego rynku bardziej odpowiednie byłoby określenie „nieważony".

Potrzebna analiza z innymi wskaźnikami

Często inwestorzy pomijają tego typu wskaźnik, skupiając się na głównych indeksach, w których spółki mają różny udział ze względu na kapitalizację czy obroty ich akcjami. Tego typu wskaźnikiem, i teoretycznie najszerszym indeksem warszawskiej giełdy, jest WIG (liczba spółek w nim skupionych jest zmienna, w IV kwartale 2013 r. było ich 357). To indeks dochodowy uwzględniający zarówno ceny zawartych w nim akcji, jak i dochody z dywidend i praw poboru. Lepiej przez to obrazuje realne stopy zwrotu. Ale w praktyce o jego zmianach decyduje wąskie grono największych spółek. Dlatego niekoniecznie wskaźnik ten trafnie odzwierciedla to, co dzieje się na całym rynku.

– Indeksy szerokiego rynku ważone kapitalizacją lub free floatem (takie jak np. WIG czy WIG20 – red.) odzwierciedlają zachowanie głównie największych spółek wchodzących w ich skład, praktycznie pomijając często znaczące zmiany cen najmniej ważących komponentów. Tym samym ich zachowanie może dobrze prognozować wyniki profesjonalnych asset managerów – wyjaśnia Roland Paszkiewicz, dyrektor działu analiz w CDM Pekao. – Natomiast indeks cenowy (czyli nieważony – red.) znacznie lepiej obrazuje szerokość rynku, czyli liczbę spółek, których akcje tanieją albo drożeją i tym samym pokazuje stopy zwrotu znaczącej części inwestorów indywidualnych – dodaje. Czy taki nieważony indeks jak cenowy całego rynku może być pomocny przy ocenie koniunktury?

Zbigniew Obara, ekspert ds. analiz w BM Alior Banku, jest sceptyczny. – Niewiele o kondycji rynku mówi indeks, w którym wszystkie spółki mają taką samą wagę bez względu na to, czy ich kapitalizacja to 30 mld zł czy 30 mln zł. Aby ocenić szerokość rynku, lepiej jest ustalić liczbę spółek, których kursy akcji rosną w relacji do liczby tych taniejących – argumentuje. Z kolei zdaniem Sobiesława Kozłowskiego, eksperta ds. rynków akcji w DM Raiffeisen Banku, omawiany indeks może być przydatny. – Ale obserwowanie tylko tego wskaźnika byłoby zbyt wąską analizą. Połączenie go np. z wykresem dynamiki PKB czy produkcji przemysłowej może zwiększyć siłę sygnałów – zastrzega.

Podobnego zdania jest Paszkiewicz. – Dla mnie najbardziej użyteczne są indeksy dochodowe w połączeniu ze wskaźnikami szerokości rynku. W takiej kombinacji indeks pozwala wyznaczać linie trendu, istotne poziomy wsparcia albo oporu i ewentualnie zasięgi korekt. Z kolei wskaźniki szerokości rynku pozwalają na generowanie sygnałów ostrzegających o zbliżających się załamaniach tendencji, które wynikają z docierania przez wskaźniki do niebezpiecznych poziomów – mówi szef działu analiz w CDM Pekao. Wyjaśnia, że o ile za „zdrowy" poziom można uznać sytuację, w której kursy 75 proc. notowanych na giełdzie spółek znajdują się powyżej średnich 200-sesyjnych, to osiągnięcie przez ten wskaźnik poziomu 90 proc. może sugerować przegrzanie rynku.

Na GPW pojawiają się jednak problemy z konstruowaniem i wykorzystywaniem wskaźników szerokości rynku. – Na przykład 20 proc. spółek ma ceny akcji poniżej 1 zł, szerokie spready transakcyjne i niewielką płynność. Często więc ich kursy są więcej niż przypadkowe, a tym samym opieranie na nich jakichkolwiek sygnałów obarczone jest bardzo dużym ryzykiem – zaznacza Paszkiewicz. Tego typu wskaźniki zaburza też stosunkowo duża liczba nowych spółek, które mają krótką historię notowań.

Małe spółki mogą podciągnąć indeks

Z powodu braku przypisanych wag każda ze spółek notowanych na GPW i NewConnect ma taki sam wpływ na zachowanie indeksu cenowego całego rynku. Jak mogą zachowywać się kursy małych i średnich emitentów, którzy pod względem ilości dominują na polskim rynku? Pomimo korekty w ostatnich tygodniach w tym roku małe i średnie spółki zachowywały się bardzo dobrze: mWIG40 od początku 2013 r. zyskał 31 proc., a sWIG80 37 proc. – Podwyższone wyceny będą musiały teraz zostać uzasadnione poprawą wyników. Jestem optymistą w tej sprawie. W skali makro poprawa już jest widoczna, a w mikro (czyli na poziomie wyniku netto przedsiębiorstw) nadejdzie nieco później – uważa Obara.

Jednak podkreśla, że małe spółki różnią się między sobą. – Są te dobre jakościowo, które wypłacają dywidendę, przestrzegają zasad ładu korporacyjnego, prowadzą relacje inwestorskie na przyzwoitym poziomie, i to one nadal będą w głównym kręgu zainteresowania profesjonalnych inwestorów. Druga grupa małych spółek to te, którym ożywienie gospodarcze nie pomoże w poprawie wyników i nadal będą omijane przez inwestorów instytucjonalnych – wyjaśnia Obara.

Jego zdaniem w 2014 r. głównym rozgrywającym na GPW będą TFI. – Po części wynika to z marginalizacji roli OFE, a trochę ze sprzyjającej polityki pieniężnej. Niskie stopy procentowe i w efekcie niewielkie oprocentowanie lokat sprzyja napływom do TFI i takie środowisko powinno się utrzymać w całym 2014 r. Może się okazać, że napływy do TFI w 2014 r. będą nawet wyższe niż w latach 2006–2007. Oczekuję, że rekordy w tym zakresie jeszcze przed nami – dodaje.

Indeks cenowy wszystkich akcji z GPW i NewConnect pokazuje średnią arytmetyczną procentowych zmian ich kursów. Zachowanie głównych wskaźników takich jak WIG20 czy nawet WIG determinowane jest głównie zachowaniem największych spółek, co zaburza ocenę nastrojów na całym rynku. Swój historyczny szczyt indeks cenowy zaliczył w czerwcu 2007 r. na poziomie 1438,98 pkt. Później nastąpił krach i kurs zjechał na 443,67 pkt w lutym 2009 r. Kolejne dwa lata przyniosły odbicie, które wyniosło kurs indeksu cenowego do lokalnego szczytu (1008,55 pkt) w marcu 2011 r. Do tego momentu korelacja pod względem kierunku, siły, jak i czasu między indeksem cenowym a WIG20 była wysoka. To się zmieniło w I połowie 2011 r. Kurs indeksu cenowego zaczął spadać wcześniej niż WIG czy WIG20, bo już na początku marca, kiedy dwa główne indeksy wciąż pięły się w górę. Indeks cenowy był w silnym trendzie spadkowym już w maju, a kursy WIG i WIG20 zanurkowały w sierpniu. Teraz znajduje się w trendzie wzrostowym: od lokalnego dołka na poziomie 402 pkt (z grudnia 2012 r.) zyskał 29 proc.

Opinie

Sobiesław Kozłowski, ekspert ds. rynków akcji, DM Raiffeisen Banku

Choć większość inwestorów, oceniając koniunkturę na GPW, skupia się na najważniejszych indeksach, takich jak WIG20 czy WIG, to również indeks cenowy szerokiego rynku może mieć pewne znaczenie. Jest dodatkową miarą pokazującą, jak zachowuje się większość spółek. Ale obserwowanie tylko tego indeksu byłoby zbyt wąską analizą. Połączenie go np. z wykresem dynamiki PKB czy produkcji przemysłowej może zwiększyć siłę sygnałów. Jednak obserwowanie większej liczby miar niekoniecznie przekłada się pozytywnie na zwiększenie skuteczności inwestycyjnej, bo w pewnym momencie może dojść do szumu informacyjnego. Indeks cenowy szerokiego rynku ma tę wadę, że nie uwzględnia płynności, być może dlatego nie stał się popularny. Co ciekawe, omawiany indeks ustanowił lokalne minimum pod koniec 2012 r., kiedy w przypadku WIG był to początek 2009 r. To odmienne zachowanie wynika stąd, że WIG uwzględnia wypłacane dywidendy i jego zachowanie jest w dużym stopniu kształtowane przez kilka największych spółek, a w indeksie cenowym całego rynku każda ze spółek, bez względu na wielkość, ma taki sam udział.

Zbigniew Obara, ekspert ds. analiz, BM Alior Banku

Niewiele o kondycji rynku mówi indeks (cenowy całego rynku – red.), w którym wszystkie spółki mają taką samą wagę bez względu na to, czy ich kapitalizacja to 30 mld zł, czy 30 mln zł. Aby ocenić szerokość rynku, lepiej jest ustalić liczbę spółek, których kursy akcji rosną w relacji do liczby tych taniejących.

W swojej pracy do oceny koniunktury giełdowej używam przede wszystkim indeksu WIG, gdzie wagi poszczególnych spółek uzależnione są od ich kapitalizacji oraz free floatu.

Dodatkowo jest on indeksem dochodowym, czyli uwzględnia dochody z tytułu dywidend oraz praw poboru. Oczywiście warto posiłkować się także indeksami segmentowymi, takimi jak skupiający średnie spółki mWIG40 (kapitalizacja wchodzących w jego skład firm nie przekracza 1 mld euro – red.) czy zrzeszający małych emitentów sWIG80 (spółki o kapitalizacji do 100 mln euro – red.).

Pomocne mogą być też subindeksy sektorowe (na GPW jest ich 11 – red.). Jednak wszystkie one są indeksami cenowymi, czyli nie uwzględniają dochodów z dywidend i praw poboru.

Analizy rynkowe
Tydzień na rynkach: Geopolityka psuje nastroje inwestorów
Materiał Promocyjny
Z kartą Simplicity można zyskać nawet 1100 zł, w tym do 500 zł już przed świętami
Analizy rynkowe
Spółki biotechnologiczne cztery lata po pandemii
Analizy rynkowe
Na giełdzie w Warszawie nie widać końca korekty
Analizy rynkowe
Spółki z WIG20 w odwrocie. Kiedy znów wrócą do łask?
Analizy rynkowe
Krajowe akcje u progu bessy. Strach o zaostrzenie wojny na Wschodzie
Analizy rynkowe
Trump 2.0, czyli nie graj przeciwko Ameryce