W środę na GPW zadebiutuje Pepco, które w IPO sprzedało akcje warte 3,7 mld zł i kapitalizacja tej handlowej spółki wyniesie 23 mld zł, co da jej miejsce w okolicach 10. pod tym względem w WIG20. Na głównym rynku zadebiutowały w tym roku cztery firmy, którym towarzyszyła oferta akcji, w całym 2020 r. było takich transakcji siedem (więcej w ramce poniżej).
Pepco ma szanse
Czego można spodziewać się po debiucie Pepco, które sprzedało tylko akcje istniejące (free float będzie wynosił 20 proc.)? Wśród inwestorów indywidualnych oferta cieszyła się wielkim zainteresowaniem i w tej transzy redukcja w sięgnęła 88 proc., więc drobnym graczom przydzielone zostały papiery odpowiadające 12 proc. liczby tych, na które złożyli zapisy. Jednak cena sprzedaży została ustalona w dolnej strefie przedziału podczas budowy księgi popytu – wyniosła 40 zł wobec widełek 38–46 zł. Transza dla inwestorów detalicznych stanowiła tylko 3 proc. oferty, a ostateczną cenę w transakcji ukształtowali gracze instytucjonalni.
– Możemy przećwiczyć to, co ostatnio wydarzyło się podczas innych dużych debiutów, czyli otwarcie na plusie i brak ogromnego popytu z zapisów w czasie IPO. Kolejne sesje już bardziej będą zależały od całego rynku, ale biorąc pod uwagę, że Pepco ma szansę wejść do indeksu WIG20, popyt powinien jednak przeważać – uważa Marcin Materna, dyrektor działu analiz Millennium DM.
– Biorąc pod uwagę dość wysoką stopę redukcji wśród inwestorów indywidualnych oraz ustalenie ceny poniżej maksymalnej, przy kontynuacji wzrostowych trendów na krajowym i globalnym rynku akcji, wydaje się, że debiut Pepco powinien być dość udany. W dłuższym terminie wycena spółki zależeć będzie od kwestii realizacji strategii rozwoju sklepów na nowych rynkach oraz ewentualnej podaży akcji przez głównego akcjonariusza, grupę Steinhoff – dodaje Michał Krajczewski, kierownik zespołu analiz BM BNP Paribas.
– Popyt na akcje Pepco był spory, jednak nie po cenie maksymalnej, czyli 46 zł, ale po 40 zł – zwraca uwagę Łukasz Rozbicki, zarządzający MM Prime TFI. Ocenia, że teoretycznie więc daje to potencjał wzrostu, ale obrazuje też ryzyka związane głównie z potencjalnym tzw. nawisem podaży akcji właściciela. – Debiut i pierwsze sesje to dla mnie dosyć losowa sprawa, ale w dłuższej perspektywie spółka z dobrami skierowanymi do mniej zamożnych konsumentów, wspieranych przez obecną politykę rządu, może być dobrą inwestycją – uważa Rozbicki.