W październiku produkcja budowlano-montażowa była o 4 proc. niższa rok do roku, choć ankietowani przez „Parkiet" ekonomiści spodziewali się 6,2-proc. wzrostu. To także najsłabszy wynik od lutego 2017 r. W ciągu dziesięciu miesięcy produkcja wzrosła o 3,6 proc. wobec 17,9 proc. rok wcześniej.
Pozytywne spowolnienie
– Dla śledzących na bieżąco sytuację na rynku budowlanym niekorzystne dane za październik nie są raczej dużym zaskoczeniem – mówi Bartłomiej Sosna, ekspert w firmie analitycznej Spectis. – Już rok temu prognozowaliśmy, że po dwucyfrowych wzrostach w latach 2017–2018 realna dynamika rynku w 2019 r. wyniesie ok. 5 proc. – dodaje. Zdaniem eksperta perspektywy na 2020 r. nie są zbyt optymistyczne. – Kalkulowana przez nas dynamika zagregowanego portfela zamówień 20 wiodących wykonawców na koniec I połowy br. pierwszy raz od dziesięciu kwartałów była ujemna (-2 proc. rok do roku) – wskazuje Sosna. – Obserwujemy hamowanie, jeśli chodzi o budownictwo niemieszkaniowe. Nadal wyraźnie maleje liczba przetargów publicznych, zwłaszcza samorządowych. Od kilku miesięcy mamy wyraźnie mniej kilometrów autostrad i dróg ekspresowych w fazie budowy – wylicza. Wszystkie te zjawiska w najbliższych kwartałach znajdą odzwierciedlenie w danych o produkcji budowlano-montażowej. Z pozytywnych trendów Sosna wskazuje utrzymujący się wysoki poziom inwestycji mieszkaniowych i ożywienie na kolei.
Damian Kaźmierczak, główny ekonomista PZPB, ocenia, że spadek produkcji w październiku oddaje bieżącą sytuację na rynku, ale i ubiegłoroczna baza jest bardzo wysoka. – Przyczyn wyhamowania tempa wzrostu należy upatrywać w mniejszej skali robót w infrastrukturze transportowej, co może utrzymywać się przynajmniej do połowy 2020 r., kiedy do realizacji zaczną wchodzić kontrakty drogowe rozstrzygane w tym roku – mówi ekspert. Ale są i plusy sytuacji. – Umiarkowane schłodzenie koniunktury wpływa korzystnie na kondycję finansową branży, w szczególności dużych wykonawców, którzy z niecierpliwością oczekiwali na stabilizację cen surowców, materiałów i robocizny – wskazuje Kaźmierczak. – Duzi gracze ostrożnie zapełniają portfele na kolejne lata i liczą na stopniową poprawę wyników po zakończeniu trudnych kontraktów drogowych i energetycznych pozyskanych kilka lat temu. W gorszej sytuacji znajdują się wykonawcy o zasięgu regionalnym, którzy muszą się mierzyć ze spadkiem dynamiki inwestycji w samorządach i z utrudnionym dostępem do gwarancji oraz finansowania od banków i ubezpieczycieli. Stosunkowo mniejsza liczba inwestycji na rynku budowlanym może odbić się negatywnie na rentowności małych i średnich firm podwykonawczych, które zaczynają borykać się z nasilającą konkurencją cenową. Dla dużych spółek wykonawczych może być to jednak sygnał pozytywny, który zapowiada pewną stabilizację cen usług, przynajmniej w perspektywie kilku najbliższych kwartałów. – podsumowuje.
Porzucone place
Rzecznik Budimeksu Michał Wrzosek komentuje, że w tym roku wiele firm zeszło z kontraktów drogowych, a wybór zastępców trwa. Także zakres podpisanych umów na budownictwo drogowe jest w tym roku dużo mniejszy niż rok temu.