O 10 proc. niższa rok do roku była produkcja budowlano-montażowa w styczniu – oszacował GUS. Wyraźny spadek, o ponad 14 proc., odnotowano w kubaturówce, w przypadku budownictwa inżynieryjnego było to 5 proc., a specjalistycznego – 10 proc. W 2020 r. cały rynek skurczył się o 2,2 proc., co czeka nas w bieżącym?
Stygnący rynek
Bartłomiej Sosna, ekspert rynku budowlanego w firmie Spectis, podkreśla, że styczniowy spadek nie jest zaskoczeniem i jest rezultatem ubiegłorocznych spadków większości wskaźników wyprzedzających. Głębokość korekty jest efektem wysokiej bazy, bo ostatnie miesiące przed pandemią były dla budownictwa bardzo dobre.
– Z tego powodu spadków rzędu 10 proc. oczekujemy również w lutym i marcu, szczególnie biorąc pod uwagę panujące w lutym warunki pogodowe. Od II kwartału dynamika budownictwa zacznie się stopniowo poprawiać, jednak mało prawdopodobne jest, aby cały bieżący rok zakończył się na plusie – prognozuje Sosna. – Jeśli chodzi o budownictwo inżynieryjne, widzimy pewne ożywienie w budownictwie drogowym, głównie dzięki solidnej akcji przetargowej GDDKiA w listopadzie i grudniu. Coraz bardziej niepokojące doniesienia płyną jednak z branży kolejowej: na koniec stycznia w przetargach na wykonawcę były inwestycje o wartości zaledwie 3,4 mld zł wobec ponad 9 mld zł rok wcześniej – dodaje.
Ekspert zaznacza, że szczególnie słabe perspektywy rysują się przed budownictwem niemieszkaniowym – w kubaturówce jedynym jasnym punktem jest w zasadzie budownictwo logistyczne. Samej mieszkaniówce trudno jednak będzie rosnąć, sama stabilizacja w okolicach rekordowych poziomów byłaby już dużym sukcesem.
Damian Kaźmierczak, główny ekonomista Polskiego Związku Pracodawców Budownictwa, komentuje, że początek roku wskazuje na dalsze hamowanie produkcji budowlano-montażowej. – W głębokim dołku nadal są inwestycje w samorządach, których budżety mocno ucierpiały z powodu pandemii. W mojej ocenie inwestycje samorządowe odbiją dopiero w przyszłym roku, po napływie nowych środków unijnych, po uporządkowaniu własnej sytuacji budżetowej i w przededniu zbliżających się wyborów samorządowych w 2023 r. – dodaje. Ponadto znajdujemy się na styku budżetów unijnych, a ten okres zwyczajowo cechuje się mniejszą aktywnością budowlaną na rynku infrastruktury transportowej. – Pewne spowolnienie obserwujemy na kolei i drogach, ale uważam, że jest to sytuacja przejściowa. Tak głęboki i długotrwały spadek zamówień publicznych jak w latach 2014–2016 nie powinien się powtórzyć, a inwestycje infrastrukturalne ruszą naprzód w ciągu kilku miesięcy. Nie zapominajmy przy tym o ogromnych planach inwestycyjnych związanych z transformacją energetyczną naszego kraju – mówi Kaźmierczak.