Od początku kwartału dolar ostro zyskuje w relacji do pozostałych walut G-10. Choć USD może mieć ograniczoną przestrzeń do przedłużenia skoku, to do odbywających się za dwa tygodnie amerykańskich wyborów nie powinien oddawać pola.
W minionych tygodniach najważniejsze publikacje makroekonomiczne z USA rozprawiły się z recesyjnymi strachami. Po wysokim odczycie sprzedaży detalicznej za wrzesień modele mierzące dynamikę PKB w czasie rzeczywistym wskazują, że amerykańska gospodarka rośnie w tempie bliskim 3,5 proc. W rezultacie inwestorzy przeszli od założenia, że agresywne obniżki stóp zapoczątkowane we wrześniu ruchem o 0,5 pkt proc. będą kontynuowane, do scenariusza bazowego, w którym w końcówce roku tempo redukcji wynosić będzie 25 pkt baz. Jak zawsze zmiana postrzegania zamierzeń władz monetarnych ma największy wpływ na notowania walut, gdy powstaje uderzający kontrast. Tak właśnie było ostatnio, gdy urealnieniu wyceny najbliższych ruchów Fedu towarzyszyły fatalne dane z eurolandu.
Minorowe nastroje i gasnące nadzieje na ożywienie w Europie zmuszają EBC do szybkiego porzucania restrykcyjnej polityki pieniężnej. Inwestorzy zdyskontowali, że w najbliższym półroczu stopa depozytowa zostanie obniżona o niemal 125 pkt baz. Wydaje się, że między euro i dolarem doszło do zamiany miejsc i w dalszej przyszłości to wspólna waluta może skorzystać ze zbyt wyśrubowanych oczekiwań.