Statystyki pokazują, iż odsetek „niezadowolonych” rok do roku zwiększył się aż o 25 proc. Analitycy tłumaczą to zmęczeniem ciągłą czujnością, długimi godzinami dyżurów (70 proc. respondentów przyznaje, że pracuje również w weekendy), rosnącą presją ze strony pracodawcy, ale też zwiększającą się skutecznością hakerów. Wszystko to przyczynia się do nadmiaru stresu w miejscu pracy. Nic dziwnego, że wśród tzw. cyberbezpieczników coraz głośniej mówi się o wypaleniu zawodowym. Problem jest gigantyczny, biorąc pod uwagę fakt, że już teraz rynek boryka się z wielkim niedoborem pracowników odpowiedzialnych za cyberochronę. Badanie ISC2 „Cybersecurity Workforce Study” pokazuje, że chociaż łączna liczba pracowników w sektorze cyberbezpieczeństwa jest obecnie największa w historii, to deficyt jest pokaźny. Analitycy wyliczyli, iż globalnie sięga on nawet 4 mln osób, przy czym luka się powiększa, ponieważ zapotrzebowanie na tego typu fachowców również nieustannie się powiększa.

Czytaj więcej

Dyrektorzy na celowniku. Ale nikt o tym nie mówi

Specjaliści z HackerU Polska twierdzą, że szansą na zażegnanie tego niewątpliwego kryzysu są innowacje w systemie kształcenia, ale także programy stażowe i mentoring. – Kluczem jest uczynienie priorytetem szkoleń i edukacji w zakresie cyberbezpieczeństwa – twierdzi Maciej Cieśla, head of cybersecurity w HackerU Polska.

Wskazuje ponadto na potrzebę większego zaangażowania  przedsiębiorstw. – Brak fachowców będzie się zwiększał wraz ze wzrostem liczby cyberataków – podkreśla. – Wyzwania te nie ograniczają się jedynie do braków kompetencji wśród pracowników technicznych.

Coraz więcej firm oczekuje od kadry zarządzającej, że oni także będą posiadali wiedzę, dzięki której pomogą zaadaptować firmę do reagowania na nowe zagrożenia – dodaje Cieśla.