Perfect Line: historia upadku

Niewiele osób zwróciłoby pewnie uwagę na bankructwo małej spółki, gdyby nie była notowana na NewConnect. A tak dla wielu inwestorów jej historia staje się studium przypadku

Publikacja: 11.05.2009 08:29

Łukasz Mleczko, prezes i główny akcjonariusz Perfect Line, pierwszego bankruta na NewConnect.

Łukasz Mleczko, prezes i główny akcjonariusz Perfect Line, pierwszego bankruta na NewConnect.

Foto: GG Parkiet, Szymon Łaszewski SL Szymon Łaszewski

Budowany od podstaw biznes o stosunkowo krótkiej historii, ale dobrych perspektywach i innowacyjnym charakterze – tak z definicji powinna wyglądać krótka charakterystyka firmy z NewConnect, alternatywnego rynku giełdy.

Wydawało się, że Perfect Line do tego opisu pasuje. Dziś wiadomo, że od dawna jest inaczej. Sąd, decyzją o upadłości likwidacyjnej, postawił kropkę nad i. – To koniec spółki – przyznaje jej prezes i główny udziałowiec Łukasz Mleczko.

[srodtytul]Skromne początki[/srodtytul]

W 2000 r. Mleczko rozpoczął działalność gospodarczą. Potem przekształcił ją w spółkę cywilną, w której znalazł się także jego ojciec – Krzysztof. W 2004 r. Perfect Line stało się spółką jawną. Firma świadczyła informatyczne usługi serwisowe i projektowe, ale zarabiała głównie na sprzedaży sprzętu (Hewlett-Packard, Samsung, Dell). W 2004 r. przychody Perfect Line wyniosły 7,7 mln zł, a zysk netto 0,3 mln zł.

Jeszcze w 2006 r. wyniki były niewiele lepsze niż w 2004 r. Dopiero kolejny rok przyniósł prawdziwy przełom. Sprzedaż skoczyła do 22,1 mln zł, a zysk do 1,85 mln zł. Było to możliwe, bo Perfect Line przejęło obsługę klientów innej spółki należącej do Łukasza Mleczki – Outsource Center Provider (OCP). Jednym z jej ważniejszych kontrahentów było PKO BP, do którego OCP, a potem Perfect Line, dostarczało drukarki i inny sprzęt IT.

[srodtytul]Co i kogo sprawdza CBA?[/srodtytul]

Wiosną bieżącego roku Centralne Biuro Antykorupcyjne (CBA) zwróciło się do banku o udostępnienie dokumentów o wszystkich przetargach z 2008 r., dotyczących sprzętu IT. Kontrola zakończyła się miesiąc temu. Co dalej, nie wiadomo. CBA nie odpowiedziało na nasze pytania. Powodem kontroli miały być „skargi” firm z branży nowych technologii, że niektóre duże korporacje preferują wybranych dostawców i że u podłoża tego leżą korupcyjne praktyki pracowników tych korporacji.

Przedstawiciele PKO BP nie chcieli nam odpowiedzieć, którzy dostawcy znaleźli się pod lupą CBA. Z naszych informacji wynika jednak, że w gronie czterech podmiotów, które budziły szczególne zainteresowanie Biura, było także Perfect Line. – Z medialnych doniesień wiemy, że w banku, który współpracuje z dziesiątkami firm IT, była kontrola. Nic nam jednak nie wiadomo, żebyśmy byli na jakiejś czarnej liście. Nie mieliśmy też żadnych kontaktów z CBA. My na pewno nie mamy sobie nic do zarzucenia – zapewnia Łukasz Mleczko.

[srodtytul]Debiut to prestiż i pieniądze[/srodtytul]

Jesienią 2007 r. właściciele Perfect Line podjęli decyzję o wprowadzeniu spółki na NewConnect. Jej autoryzowanym doradcą została firma Ruciński i Wspólnicy. Perfect Line ze sprzedaży nowych akcji chciało pozyskać 5–6 mln zł. Pogorszenie koniunktury sprawiło jednak, że Perfect Line miało duże problemy ze znalezieniem chętnych na akcje.

Inwestorów nie przekonały nawet ambitne prognozy na 2008 r., które zakładały wzrost przychodów do 35 mln zł i zysku do 2,2 mln zł. Ostatecznie na nowe akcje zapisały się trzy osoby i autoryzowany doradca. Łącznie objęli 410 tys. papierów po 1,6 zł, co dało wpływy do spółki w wysokości 656 tys. zł brutto. Debiut – 24 kwietnia zeszłego roku – wypadł imponująco: na otwarciu notowań za akcje płacono po 5 zł (212 proc. więcej niż na rynku pierwotnym), a na zamknięciu 9 zł, czyli ponad 420 proc. więcej niż w IPO.

Perfect Line, mimo braku pieniędzy z podwyższenia kapitału i nabrzmiewającego kryzysu gospodarczego, nie zrezygnowało z zaplanowanych inwestycji. Firma, która zatrudniała 30 pracowników, w krótkim czasie podwoiła ich liczbę. Nowo zatrudniani specjaliści (głównie handlowcy, ale też programiści i konsultanci), zazwyczaj podkupowani konkurencji, stawiali wysokie żądania płacowe. Na porządku dziennym były kilkunastotysięczne pensje i samochód służbowy. Flota powiększyła się m.in. o sześć leasingowanych mercedesów, w tym jeden klasy S. Równie kosztowna była siedziba w wysokiej klasy biurowcu na warszawskim Mokotowie. Miesięczne koszty działalności zaczęły iść w setki tysięcy złotych. – Myślę, że było to nawet 700 tys. zł – przyznaje Mleczko.

Zarząd Perfect Line bardzo optymistycznie oceniał jednak perspektywy. Na początku czerwca poprzedniego roku firma podniosła prognozę na 2008 r. i lata kolejne. Według nowego planu, zeszłoroczne obroty powinny sięgnąć 60 mln zł, a zysk netto 3 mln zł. W 2009 r. miało to być już 100 mln zł sprzedaży i 5 mln zł zysku, a w kolejnym roku nawet 120 mln zł i 8 mln zł.

[srodtytul]Rynek tąpnął[/srodtytul]

Zaraz potem Perfect Line zaczęło borykać się z problemami, które narastały w miarę jak kryzys zaczął zataczać coraz szersze kręgi. W pierwszej kolejności dotknął instytucje finansowe, czyli najważniejszych klientów spółki. Banki zamroziły wydatki na inwestycje technologiczne. Sprzedaż Perfect Line znacząco spadła, co przy rozdmuchanych kosztach oznaczało straty. Z czasem firma przestała płacić dostawcom, którzy w konsekwencji zrywali współpracę. Dopiero na początku grudnia spółka skorygowała prognozę na 2008 r. Planowane przychody zmalały z 60 do 35 mln zł, a zysk z 3 do 0,4–1 mln zł. Ostatecznie przychody były niższe, a strata za zeszły rok wyniosła około 2 mln zł.

Pojawiły się opóźnienia w wypłacaniu pensji. – Staraliśmy się płacić na bieżąco, choć rzeczywiście mieliśmy zatory – mówi prezes. Przyznaje, że za kwiecień wynagrodzenia nie zostały wypłacone. Jego zdaniem, długi wobec załogi to około 100 tys. zł. Według naszych rozmówców, są parokrotnie większe.

Szefowie Perfect Line dopiero w tym roku zabrali się za restrukturyzację. Spółka zmieniła siedzibę na tańszą. Pozbyła się również części samochodów. Nie zrezygnowała jednak z mercedesów. Użytkowany przez prezesa egzemplarz jeszcze w czwartek stał na parkingu przed siedzibą spółki.

Firma zaczęła też zwalniać pracowników. Część sama złożyła wypowiedzenia. Obecnie w spółce, jak twierdzi prezes, pracuje 27 osób. Ograniczanie wydatków niewiele dało. Perfect Line było „spalone” u dostawców, dlatego, jak tłumaczy prezes, żeby móc realizować kolejne umowy zaczęło korzystać z pośredników – firm należących do prezesa lub powiązanych z nim i jego współpracownikami.

[srodtytul]Biznes przez pośredników[/srodtytul]

W listopadzie 2008 r., jak wynika z dokumentów, do których dotarł „Parkiet”, na konta spółki Displace trafiło 6 tys. zł. – Displace to moja działalność gospodarcza, której przedmiotem są szkolenia. W zeszłym roku firma miała około 20 tys. zł obrotów. Z początkiem roku zawiesiłem tę działalność – tłumaczy Mleczko. Jego zdaniem, współpraca z Displace polegała na tym, że Perfect Line kupiło w tej firmie trochę drobnego sprzętu IT na własne potrzeby. Jakiego? Nie wiadomo.Również współpraca z OCP miała polegać na handlu sprzętem. Dostawcy nie chcieli już sprzedawać sprzętu Perfect Line nawet za gotówkę (zamierzali ją zatrzymać na poczet niezapłaconych faktur).

Dlatego firma z NewConnect przelewała pewną kwotę na konto OCP, która była przeznaczana na zakup sprzętu, który potem trafiał do klientów Perfect Line. – OCP za pośrednictwo pobierał symboliczną opłatę administracyjną rzędu kilkudziesięciu złotych – zapewnia Mleczko. Perfect Line przelało w listopadzie na konta tej spółki 17 tys. zł. W lutym było to 8 tys. zł, ale w marcu już 61 tys. zł.Ważnym partnerem biznesowym była też firma Integrasoft należąca do Ilony Lis – żony Pawła Lisa, jednego z najbliższych współpracowników Mleczki i jednego z udziałowców Perfect Line.

W październiku giełdowa spółka przelała na rachunki Integrasoft 22 tys. zł., w listopadzie około 150 tys. zł, w grudniu 24 tys. zł. Podobna kwota zasiliła rachunki partnera w lutym. – Integrasoft dysponuje wysoko wykwalifikowanym zespołem konsultantów, który wspiera nas, np. jako podwykonawca, w realizacji kontraktów – tłumaczy Mleczko. Niedawno Perfect Line rozpoczęło współpracę z firmą Silves. – Mam w niej 20 proc. udziałów – przyznał Mleczko. Tylko w I kwartale na konta tej spółki (jak można przeczytać na jej stronie internetowej planuje na przełomie 2009 i 2010 r. debiut na NewConnect) trafiło 90 tys. zł. Silves, według Mleczki, również miał pośredniczyć w zakupach sprzętu IT.

[srodtytul]Równia pochyła[/srodtytul]

Inwestorzy giełdowi bardzo długo żyli w nieświadomości, że Perfect Line ma kłopoty. Pierwszym sygnałem (oprócz korekty prognoz na 2008 r.), że z firmą jest źle, był komunikat z końca lutego o zwołaniu walnego zgromadzenia, które miało zadecydować o dalszym jej istnieniu. Dlaczego prezes nie informował o kłopotach? Tłumaczy, że wierzył, iż uda się uratować firmę. Zapewnia też, że nie sprzedawał akcji na rynku. Na początku kwietnia zarząd nie miał już wyjścia: złożył wniosek o ogłoszenie upadłości. Na WZA, które miało zdecydować, co dalej, nie stawił się żaden udziałowiec. Prezes Mleczko tłumaczył, że zapomniał się zarejestrować.

Warszawski sąd wyjątkowo sprawnie zajął się sprawą Perfect Line. Już 7 maja ogłosił upadłość likwidacyjną. W firmie pojawił się syndyk, który powinien zadbać o zaspokojenie wierzycieli. Według Mleczki, zobowiązania Perfect Line to około 4 mln zł. Tymczasem wartość majątku to nie więcej niż kilkaset tysięcy złotych. Podobną wartość mają należności od klientów.

Dlaczego Perfect Line zbankrutowało? – Przeinwestowaliśmy, a dodatkowo trafiliśmy na kryzys gospodarczy – twierdzi Mleczko. Jego zdaniem, swoją cegiełkę dołożyli również pracownicy. – Zaczęli zakładać własne spółki i zabierać nam klientów. Bardzo się na nich zawiodłem – mówi. Ci mają własną wersję wydarzeń. –Byliśmy mamieni obietnicami bez pokrycia. Na porządku dziennym było też zastraszanie nas. Teraz jesteśmy dyskredytowani na rynku – skarżą się nasi rozmówcy. I dodają, że działalność firmy powinna być dokładnie prześwietlona.

Prezes zapewnia, że ich zarzuty są nieprawdziwe. Na pytanie, co teraz będzie robił, odpowiada: – Jeszcze nie wiem, być może reaktywuję Displace.

[ramka]Perfect Line, debiutując wiosną zeszłego roku na NewConnect, obiecywało inwestorom złote góry. Sprzedaż i zyski miały rosnąć bardzo dynamicznie przez co najmniej kilka kolejnych lat. Mimo to inwestorzy nie do końca uwierzyli w te obietnice i nie chcieli zapisywać się na nowe akcje. Jeszcze w czerwcu zarząd informatycznej spółki podniósł w górę (i tak już bardzo ambitne w porównaniu z rezultatami z 2007 r.) prognozy finansowe na 2008 r. i lata kolejne. Już po kilku miesiącach okazało się, że optymizm zarządu nie miał pokrycia w faktach. Pod koniec roku Perfect Line znacząco zmniejszyło prognozę na poprzedni rok. Ostatecznie firma i tak nie zrealizowała tych celów.[/ramka]

[ramka][b]Piotr Cieślak - wiceprezes Stowarzyszenia Inwestorów Indywidualnych[/b]

Rynek NewConnect był tworzony do notowania bardziej ryzykownych spółek. Dlatego inwestorzy muszą brać pod uwagę, że nie wszystkie poradzą sobie w biznesie. Poza tym powstanie rynku zbiegło się z pogorszeniem koniunktury, a małym firmom, bez odpowiedniego zaplecza finansowego, jest jeszcze ciężej funkcjonować w takich realiach. Myślę, że organizatorzy alternatywnego rynku powinny zastanowić się, czy nie zmienić nieco reguł gry, by zmniejszyć ryzyko inwestorów, że kupią akcje bankrutującej firmy. Spółki z NewConnect nie mają obowiązku publikacji raportów kwartalnych. Może warto rozważyć, czy powinny dzielić się danymi, choćby w uproszczonej formie, co trzy miesiące. [/ramka]

IT
Technologie
Firmy chcą inwestować w nowe technologie
Materiał Partnera
Zasadność ekonomiczna i techniczna inwestycji samorządów w OZE
Technologie
Huuuge: „skupy akcji nie są priorytetem”. Mamy komentarz analityka
Technologie
Creotech dzieli biznes. Kwanty wejdą na giełdę
Technologie
Ruszyła karuzela nazwisk kandydatów na nowego prezesa UKE
Technologie
Miliardy na cyberochronę
Technologie
Co daje siłę walorom Orange Polska