Chodziłoby nawet o 10 mld koron, czyli ponad 1,6 mld zł.
CEZ wypłacił już akcjonariuszom, głównie czeskiemu Ministerstwu Finansów, które ma ponad dwie trzecie akcji koncernu, aż 57 proc. zeszłorocznego zysku. Budżet Czech zasiliła kwota 19 mld koron (prawie 3,2 mld zł).
Dodatkowej dywidendy żądają parlamentarzyści z socjaldemokratycznej partii CSSD, Zieloni (ugrupowania koalicji rządowej) oraz komuniści i ludowcy. Pomysłowi kategorycznie sprzeciwiają się natomiast ekonomiczni eksperci oraz politycy z partii ODS (również w koalicji) i stronnictwa TOP 09.
– Superdywidenda z CEZ nie rozwiąże problemu deficytu budżetowego, byłby to tylko populistyczny gest – przestrzega Eduard Janota, minister finansów w rządzie Jana Fischera. Jednak z drugiej strony dodatkowa wypłata ucieszyłaby na pewno drobnych akcjonariuszy CEZ, w tym również tych, którzy handlują akcjami koncernu na polskiej giełdzie. Informacja „Hospodarskich Novin” nie wywołała jednak wczoraj szczególnego poruszenia na parkietach w Pradze i Warszawie. W Czechach kurs spółki wzrósł tylko o 0,3 proc., do 897,5 korony (ponad 149 zł), a u nas akcje CEZ potaniały o 0,6 proc., do 149,1 zł.
Tymczasem CEZ rozpoczyna właśnie realizację największej inwestycji zagranicznej. Jak informuje czeski „Denik”, w zachodniej części Rumunii koncern postawi największą na kontynencie farmę wiatraków. Stanąć miałoby tam docelowo aż 240 wiatraków (w tej chwili jest ich już dziesięć), których łączna moc sięgnęłaby 600 megawatów. Realizacja przedsięwzięcia, które będzie kosztować czeski koncern około 1,1 mld euro (prawie 4,6 mld zł), miałaby się zakończyć w 2011 r.