Paliwowy koncern z Gdańska nie podzieli się ubiegłorocznym zyskiem z akcjonariuszami. – Nasza strategia zakłada możliwość wypłacania od tego roku dywidendy w wysokości do 30 proc. Będziemy jednak sugerować naszemu głównemu właścicielowi pozostawienie zarobku w firmie ze względu na realizację projektów ekspansji i rozwoju grupy – powiedział przy okazji prezentacji wyników Lotosu za I kw. prezes spółki Paweł Olechnowicz.
Chodzi głównie o wydatki na upstream, czyli poszukiwanie i wydobycie ropy naftowej. W tym roku na ten cel Lotos chce przeznaczyć 0,5 mld zł, czyli połowę swojego budżetu na inwestycje. W kolejnych latach te wydatki mają rosnąć. Zgodnie ze strategią Lotos chce bowiem w 2020 r. wydobywać 5 mln ton ropy rocznie (teraz jest to 1mln ton rocznie).
Koncern podtrzymał też plany zwiększania rynkowych udziałów w detalu do 10 proc. Wydaje się, że do osiągnięcia tego celu brakuje niewiele, bo po I kw. zarząd Lotosu pochwalił się udziałem w rynku na poziomie 8,2 proc. W dalszym poszerzaniu zasięgu ma pomóc zwiększanie liczby stacji benzynowych (teraz jest ich 365), zwłaszcza w segmencie ekonomicznym. Tylko w tym roku ma przybyć 50 stacji marki Optima i ok. 20-25 stacji segmentu premium. Lotos chce także poprawić jakość w tych ostatnich punktach. Dlatego właśnie rozpoczął program którego celem jest odświeżenie wizerunku i zwiększenie oferty m.in. gastronomicznej sieci premium.
Dla analityków wciąż największym rozczarowaniem są kluczowe projekty wydobywcze Lotosu. - Po pierwsze, produkcja B8 wzrośnie dopiero w 2014 r., a nie jak oczekiwano w 2013 r.. Po drugie prawdopodobieństwo, że projekt Yme ruszy w styczniu 2013 jest dość nikłe – wylicza Peter Csaszar z KBC Securities.
Zarząd Lotosu przyznaje, że ma problem z Yme. - Na razie chcielibyśmy osiągnąć jednoznaczne zdefiniowanie naszej pozycji na tym projekcie. Na dzisiaj jest on zawieszony, bo Talizman (operator złoża) nie przedstawił racjonalnego program, któremu można zaufać. Realizuje tylko dalsze opóźnienia – stwierdza Olechowicz.