Operator złoża Yme, w którym 20 proc. udziałów ma gdański Lotos, ewakuował ze znajdującej się tam platformy wiertniczej wszystkich pracowników. Powodem są uszkodzenia betonowych umocnienień nóg platformy na dnie morza. – Ze względów bezpieczeństwa postanowiliśmy tymczasowo wstrzymać prace na platformie i przenieść wszystkich pracowników do pomieszczeń mieszkalnych dla pracowników znajdujących się na platformie obok – powiedział rzecznik Talismana Andreas Middelthon.
Odpisy na pewno będą
Zły stan techniczny platformy nie był zaskoczeniem dla Lotosu. Paliwowy koncern już w IV kwartale ub.r. odpisał 20 proc. wartości aktywów w tym projekcie. Z kolei główny operator złoża Talisman w maju bieżącego roku, przedstawiając prognozy wydobycia surowca na najbliższe miesiące, nie włączył do nich złoża Yme, uzasadniając to faktem, że platforma może nie spełniać norweskich standardów, pozwalających na jej używanie.
– Biorąc pod uwagę, że ewakuacja jest związana z uszkodzeniem kluczowej części konstrukcji platformy, nie można wykluczyć, że odpisy Lotosu z tytułu utraty wartości platformy w 2012 r. będą znacznie większe, niż spółka wcześniej informowała – ocenia Jerzy Nikorowski z BM BNP Paribas.
Zdaniem Wojciecha Kozłowskiego z Espirito Santo Investment Bank to wydarzenie zwiększa prawdopodobieństwo dokonania odpisów w wynikach za II kwartał – Oceniam, że przeszacowania sięgną kilkuset milionów złotych. Nie podejrzewam jednak, by gdańska spółka zdecydowała się odpisać całą inwestycję, która w bilansie Lotosu jest warta ok. 1,2 mld zł – twierdzi analityk. Zaznacza, że wczorajsze wydarzenie zwiększa prawdopodobieństwo scenariusza, w którym wydobycie ze złoża nie ruszy w 2013 r., a scenariusz przedstawiony przez Talismana, że ropa z Yme nie popłynie przez kolejne trzy lata, nie jest wykluczony.
Lotos czeka na wyjaśnienia
Zbigniew Paszkowicz, wiceprezes Lotosu ds. poszukiwań i wydobycia, podkreśla, że to firma Talisman Energy, jako operator złoża, jest odpowiedzialna za cały zakres prac prowadzonych na platformie.