Czasem Kongres może związać ręce prezydentowi

Podziały oraz intrygi wewnątrz Partii Republikańskiej mogą poważnie zaszkodzić planom Trumpa dotyczącym reformy podatkowej i wielkiego programu modernizacji amerykańskiej infrastruktury.

Publikacja: 08.04.2017 19:16

Paul Ryan, przewodniczący Izby Reprezentantów, wprowadził Trumpa na minę przy okazji reformy ubezpie

Paul Ryan, przewodniczący Izby Reprezentantów, wprowadził Trumpa na minę przy okazji reformy ubezpieczeń zdrowotnych.

Foto: AFP

Foto: GG Parkiet

To, jak mocne będą w tym roku wzrosty na amerykańskich giełdach, zależy w ogromnym stopniu od tego, czy Kongres przyjmie korzystną dla spółek reformę podatkową proponowaną przez administrację Trumpa – taką opinię można usłyszeć od wielu analityków. Ekonomiści dodają, że to, czy Trumpowi uda się mocno pobudzić wzrost gospodarczy w USA, jest zależne również od jego wielkiego planu modernizacji infrastruktury, który może latem zostać przedstawiony Kongresowi. Politologowie przypominają rynkowym graczom, że w amerykańskim systemie prezydent nie jest wszechmocny i sukces bardzo wielu elementów jego polityki jest zależny od współpracy Kongresu. Niedawne zamieszanie związane z nieudaną próbą zastąpienia Obamacare (reformy ubezpieczeń zdrowotnych z czasów rządów Baracka Obamy) nową ustawą wskazuje jednak, że Partia Republikańska jest mocno podzielona wewnętrznie, a to ma potencjał do blokowania prezydenckich planów. Rynkowi weterani wskazują więc, że pole do rozczarowania dla inwestorów jest bardzo duże. – Amerykański rynek akcji może stracić 10 proc., jeśli nadzieje inwestorów na przyjazne spółkom reformy nie przełożą się na legislację – twierdzi John Studzinski, wiceszef firmy inwestycyjnej Blackstone Group.

Partyjne podziały

Foto: GG Parkiet

Teoretycznie republikanie mają pełną kontrolę nad władzą wykonawczą i ustawodawczą w USA. Republikanin Donald Trump jest prezydentem, na 100 senatorów przypada 52 republikanów (oraz 46 demokratów i 2 niezależnych senatorów, którzy zwykle głosują podobnie jak demokraci), a na 435 kongresmenów 237 jest republikanami (193 demokratami, a 5 miejsc jest do obsadzenia w wyborach uzupełniających). Pamiętajmy jednak, że Trump dla swojej partii jest de facto outsiderem. Przed kampanią wyborczą nie angażował się w wewnątrzpartyjne rozgrywki, nie sprawował żadnej funkcji publicznej i swego czasu myślał o startowaniu w wyborach jako kandydat niezależny. Establishment Partii Republikańskiej przyjął jego sukcesy w prawyborach, błyskotliwą kampanię i wyborcze zwycięstwo ze sporą dozą konsternacji. Trump miał przeciwko sobie klan Bushów i byłych kandydatów na prezydenta: Mitta Romneya i Johna McCaina. Wielu republikańskich prominentów deklarowało, że nigdy na niego nie zagłosuje i że woli nawet wygraną Hillary Clinton. Paul Ryan, obecny przewodniczący Izby Reprezentantów, niewiele pomagał Trumpowi w trakcie kampanii wyborczej i był oskarżany przez bardziej radykalnych prawicowców o jej sabotowanie. Trump szukał jednak porozumienia z partyjnym mainstreamem i przydzielił mu ważne miejsca w swojej administracji (np. dał stanowisko szefa sztabu Białego Domu Reince'owi Priebusowi, przewodniczącemu Narodowego Komitetu Republikanów w latach 2011–2017). Zawiść i sceptycyzm republikańskich elit jednak nie zniknęły.

Partia nie składa się jednak z samego establishmentu. Trump ma bezprecedensowe poparcie wśród republikańskich „dołów". W samym Kongresie sytuacja jest jednak bardziej skomplikowana. W Izbie Reprezentantów 48 republikańskich kongresmenów zaliczanych jest do tzw. Tuesday Group. To frakcja umiarkowanych republikanów. Prawe skrzydło partii stanowi 33 przedstawicieli Freedom Caucus („Związku Wolności") będących zwolennikami ograniczania roli rządu, cięcia podatków jak tylko się da i radykalnego ograniczania wydatków rządowych. To ich opór sprawił, że nie udało się Trumpowi zastąpić Obamacare nową ustawą. Pozostałych 156 republikańskich kongresmenów to politycy, którzy zajmują stanowisko pośrednie pomiędzy tymi frakcjami. W Senacie nie ma oficjalnych frakcji, ale daje o sobie tam znać wyraźny przechył w stronę partyjnego establishmentu, a część senackich republikanów jest określana mianem „RINO", czyli „Republikanie Tylko z Nazwy".

Dane dotyczące głosowań wskazują, że od zaprzysiężenia Trumpa kongresmeni i senatorowie głosowali niemal w 100 proc. zgodnie z wolą prezydenta. Większość tych głosowań dotyczyła jednak nominacji na stanowiska w administracji lub spraw, wobec których panuje w partii zgoda (np. w kwestii odcięcia funduszów dla klinik aborcyjnych czy cofnięcia części regulacji dotyczących energetyki). Do prawdziwej próby doszło dopiero wtedy, gdy pojawiła się kwestia zastąpienia Obamacare nową ustawą o ubezpieczeniach zdrowotnych. Grupa kongresmenów z Freedom Caucus postawiła się prezydentowi i przewodniczącemu Ryanowi, odmawiając poparcia dla nowej legislacji. Nie pomogło nawet ultimatum Trumpa mówiące: „albo głosujecie za nową ustawę, albo Obamacare zostaje". Prawe skrzydło partii się nie ugięło, a do głosowania nie doszło. „Freedom Caucus zaszkodzi całemu programowi republikanów, jeśli nie będzie grał w drużynie i działał szybko. Musimy walczyć przeciwko nim i demokratom w 2018 r.!" – napisał na Twitterze Trump. Alyssa Farah, rzeczniczka Freedom Caucus, przypomniała mu jednak, że 16 umiarkowanych republikańskich kongresmenów również publicznie przeciwstawiało się nowej ustawie. „Freedom Caucus popierał Cię, gdy inni uciekali od Ciebie. Pamiętaj, gdzie są Twoi prawdziwi przyjaciele. My chcemy pomóc Ci osiągnąć sukces" – odpowiedział Trumpowi na Twitterze kongresmen Raul Labrador. Niektórzy komentatorzy wskazują więc, że wina leży nie po stronie upartych kongresmenów z prawego skrzydła partii, ale po stronie Paula Ryana i partyjnego establishmentu. Ryan świadomie lub nie wprowadził Trumpa na minę. Od kilku lat powtarzał, że partia ma projekt, który zastąpi Obamacare, ale gdy przyszła okazja do działania, okazało się, że nowa ustawa jest tak niedopracowana, że nie wzbudza entuzjazmu nawet wewnątrz partii. Błędem Trumpa było to, że postanowił popierać ten projekt zamiast czekać na lepszy.

Zmiany w projektach

Podobne problemy mogą pojawić się w trakcie prac nad reformą podatkową, cięciami budżetowymi oraz pakietem wydatków na infrastrukturę. Paul Ryan przygotował plan reform podatkowych, którego beneficjentami będą niemal wyłącznie najbogatsi Amerykanie. Trump też chce ciąć podatki bogatym, ale również klasie średniej i biedniejszym ludziom. Według wyliczeń think tanku Tax Policy Centre, po wdrożeniu planu podatkowego Ryana 99,6 proc. ulg fiskalnych w ciągu następnej dekady przypadnie 1 proc. Amerykanów, czyli tym najbogatszym. Po wdrożeniu planu podatkowego Trumpa 1 proc. najbogatszych przypadnie 50,8 proc. ulg fiskalnych, reszta klasie średniej i ludziom mniej zamożnym. Prezydent zajmuje również nieco odmienne stanowisko w sprawie cięć fiskalnych niż jego partia. Przedstawiony przez niego projekt budżetu przewiduje poważne cięcia dotykające głównie różnych agencji rządowych, „przynoszących marnotrawstwo" programów i pomocy zagranicznej. Wiele z tych cięć wzbudza sprzeciw poszczególnych republikańskich ustawodawców. Ryan chciałby natomiast, by cięcia dotknęły przede wszystkim opieki społecznej i ubezpieczeń zdrowotnych, czego Trump bardzo chce uniknąć. – Plan budżetowy Trumpa był już martwy w momencie jego złożenia – twierdzi prominentny republikański senator Lindsey Graham. Mitch McConnell, lider większości w Senacie, przewiduje zaś, że budżet proponowany przez Trumpa zostanie mocno zmieniony przez Kongres.

– Ameryka wydała 6 bln USD na Bliskim Wschodzie, gdy nasza krajowa infrastruktura się rozpada. Z tymi 6 bln moglibyśmy dwukrotnie odbudować nasz kraj. Może nawet trzykrotnie, jeśli mielibyśmy ludzi potrafiących negocjować – mówił Trump w marcu w Kongresie, zapowiadając wart 1 bln USD plan modernizacji infrastruktury. Kongresmen Sam Graves, przewodniczący podkomisji ds. autostrad i tranzytu, twierdzi, że ten plan może być gotowy latem. Słychać jednak też głosy, że przygotowanie tego projektu opóźni się do 2018 r. Część republikanów daje do zrozumienia, że nie podoba im się projekt tak wielkich wydatków rządowych. Kongresmen Mark Walker, szef konserwatywnego Republikańskiego Komitetu Studiów, sugeruje już, że w praktyce pakiet infrastrukturalny może być mniejszy niż 1 bln USD, bo Kongres może się nie zgodzić na część jego elementów.

Szukając pomocy u demokratów

Przed nadchodzącymi bataliami legislacyjnymi Trump może więc szukać poparcia również poza Partią Republikańską. Reince Priebus zapowiedział już, że w sprawie reformy podatkowej zostanie stworzona szeroka koalicja w Kongresie. Wśród demokratów w Izbie Reprezentantów – 11 kongresmenów to konserwatywni demokraci z tzw. Blue Dog Coalition, 113 to demokraci centrowi, a 69 to członkowie wrogiego Trumpowi liberalno-lewicowego Progressive Caucus. Nawet jednak część lewicowych demokratów mogłaby poprzeć niektóre propozycje Trumpa – np. pakiet infrastrukturalny. Legislacyjne batalie mogą przynieść jeszcze wiele zaskoczeń...

[email protected]

Parkiet PLUS
Pierwsza fuzja na Catalyst nie tworzy zbyt wielu okazji
Materiał Promocyjny
Jak wygląda nowoczesny leasing
Parkiet PLUS
Wall Street – od euforii do technicznego wyprzedania
Parkiet PLUS
Polacy pozytywnie postrzegają stokenizowane płatności
Parkiet PLUS
Jan Strzelecki z PIE: Jesteśmy na początku "próby Trumpa"
Parkiet PLUS
Co z Ukrainą. Sobolewski z Pracodawcy RP: Samo zawieszenie broni nie wystarczy
Parkiet PLUS
Pokojowa bańka, czyli nadzieje i realia końca wojny o Ukrainę