Specjalizuje się pan w akcjach małych i średnich spółek. Jak pan ocenia perspektywy dla tych sektorów rynku w przypadku polskiej giełdy?
Skupiamy się ogólnie na rynku europejskim, w mniejszym stopniu zajmujemy się europejskimi rynkami wschodzącym. Od czasu do czasu przyglądamy się co prawda polskiemu rynkowi, jednak obecnie dużo więcej okazji znajdujemy w innych częściach Europy. By mocniej zaangażować się na polskim rynku, potrzebowalibyśmy przede wszystkim tego, by ceny stały się tu o wiele niższe. To dla nas kluczowe. Jesteśmy długoterminowym inwestorem i przyglądamy się dobrym spółkom, których akcje są dość tanie. Np. w trakcie kryzysu w strefie euro intensywnie inwestowaliśmy w spółki z Grecji oraz Irlandii, bo wyceny ich akcji były pod dużą presją. Oczywiście uważamy, że Polska ma przed sobą dobre perspektywy gospodarcze, ale obecnie nie dostrzegamy tu dla nas zbyt wielu okazji.
W których częściach Europy najlepiej jest więc pana zdaniem inwestować?
Widzimy np. nieco okazji w Wielkiej Brytanii, która zmaga się ze sprawą brexitu, co negatywnie wpłynęło na kursy akcji niektórych spółek. Mamy w swoim portfelu akcje jednej spółki z Grecji, greckiej giełdy papierów wartościowych, co jest interesującą inwestycją. Znaleźliśmy również ciekawe spółki w Skandynawii, głównie w Danii oraz w Szwecji. To małe firmy, które zostały wcześniej przeoczone przez inwestorów. Przyglądamy się też sektorom, które „wypadły z łask". Jednym z nich jest branża naftowa, gdyż notowania ropy wciąż są osłabione. Kilka miesięcy temu kupiliśmy akcje dwóch spółek naftowych: jednej z Norwegii, a drugiej z Wielkiej Brytanii. Widzimy, że takie obszary rynku, jak spółki zajmujące się szybami naftowymi czy przewozami morskimi ropy, są wciąż niedowartościowane i można tam znaleźć okazje.
A jak pan się zapatruje na akcje europejskich spółek z sektora finansowego? W tym roku bardzo ładnie odbiły się akcje np. włoskich banków. Może w tym obszarze rynku nadal można znaleźć okazje?