Ferrari dla radiomaniaka

To jeden z tych samochodów, które na aukcjach osiągają nie dziesiątki czy nawet setki tysięcy złotych, lecz sumy siedmiocyfrowe, od 2 milionów wzwyż. I chętnych nie brakuje. Cóż, Ferrari 330 GTC ma hipnotyzujące „spojrzenie".

Publikacja: 19.01.2018 13:23

Nie wiem, czy jesteście tak jak ja podatni na samo brzmienie słów, wielu z pewnością tak. I właśnie włoski język potrafi wspaniale nazywać rzeczy, ludzi, stany świadomości, jak słynne „dolce far niente", czyli „słodkie nicnierobienie". Tak też jest z nazwami włoskich samochodów: Maserati, Lamborghini, Ferrari. Wybaczcie, ale pod tym względem bez szans są (wspaniałe skądinąd) Porsche, Aston Martin czy banalne BMW...

Historia marki z Maranello rozpoczęła się w 1929 r., gdy Enzo Ferrari, od dobrych dziesięciu lat ścigający się na torach wyścigowych i jeżdżący jako kierowca testowy, przede wszystkim w zespole Alfa Romeo, założył własny team Scuderia Ferrari. To był pierwszy krok. Wtedy jeszcze ścigał się w autach Alfa Romeo. Myśl o samochodzie własnej konstrukcji kwitła w nim długo. Przedsiębiorstwo założył w 1938 r. (i to jest oficjalna data powstania marki), a pierwszy cywilny wóz sportowy zaczął produkować dziewięć lat później. Był to model Ferrari 125 S z 12-cylindrowym silnikiem 1.5 o mocy 118 KM. Uroczy, dziś przypominający trochę powiększone autko dla dziecka.

I tak się zaczęło. Od samego początku samochody mistrza Enzo wyróżniały się wyszukanym stylem, jakością, luksusem i oczywiście osiągami. Bardzo szybko Ferrari stało się synonimem piękna i obiektem pożądania kierowców na całym świecie. Wielka też w tym zasługa zatrudnianych do projektowania nadwozi stylistów, przede wszystkim z firmy Pininfarina, ale także Scaglietti, Bertone i Vignale.

Na długiej liście zachwycających samochodów z Maranello jest Ferrari 330 produkowane w latach 1963–1968. Dostępne było jako coupé i odkryty spyder. Ten model zyskał sławę jako wóz bardzo wyrafinowany, świetny w prowadzeniu oraz pieczołowicie wykończony. Po raz pierwszy na przykład zadbano o solidne wyciszenie wnętrza. Stąd opinia, że 330 było prawdopodobnie pierwszym Ferrari, w którym można się było cieszyć muzyką z radia.

Nas interesuje dziś wersja 330 GTC z nadwoziem Pininfariny, szczególnie cenna, ponieważ powstało ich niespełna 600 egzemplarzy. Stąd ich astronomiczne ceny na rynku kolekcjonerskim. Widoczna na zdjęciach czarna piękność o czerwonym wnętrzu zmieniła niedawno właściciela za, bagatela, równowartość niemal 2 mln zł. To rocznik 1967, wyposażony w rzadko widziane w opcji fabrycznej klimatyzację i elektrycznie sterowane okna. Jego pierwszym właścicielem był niejaki pan Coppoli z Genui. Po sześciu latach auto trafiło za ocean, gdzie miało kilku właścicieli; najwięcej czasu spędziło na przyjaznej pogodowo Florydzie. Mimo wszystko w 2016 r. samochód został poddany gruntownemu remontowi mechanicznemu przez specjalistów z Ferrari Motion Products w Neenah w stanie Wisconsin. Dziś znów rwie się do pędu, jak słynny rumak w logo marki.

Przy okazji ciekawostka, ów koń stojący na dwóch tylnych nogach to we Włoszech symbol szczęścia, a rozsławił go pilot myśliwski z okresu I wojny światowej Francesco Baracca. As lotnictwa był wielkim idolem Enza Ferrari, więc gdy ten szukał pomysłu na logo swej marki, bez wahania sięgnął po szczęśliwego rumaka Baraccy. Czarny rumak, jak widać, przyniósł firmie Ferrari masę szczęścia.

[email protected]

Parkiet PLUS
Catalyst - coraz trudniej o dwucyfrową rentowność
Materiał Promocyjny
Z kartą Simplicity można zyskać nawet 1100 zł, w tym do 500 zł już przed świętami
Parkiet PLUS
Czy i kiedy sprzedać obligacje?
Parkiet PLUS
Czyżby cykl Kitchina na GPW już zakręcił w dół?
Parkiet PLUS
Rząd nadrabia stracony czas na lądzie i na morzu
Materiał Promocyjny
Samodzielne prowadzenie księgowości z Małą Księgowością
Parkiet PLUS
Problem deponentów: co szybciej spadnie – inflacja czy stopy?
Parkiet PLUS
Zyski spółek z S&P 500 rosną, ale nie tak szybko jak ten indeks