W momencie gdy powstawał ten komentarz, media wciąż pisały o wyrównanych wyborach w USA i ekscytowały się poniedziałkowym sondażem z Iowa, ale notowania Donalda Trumpa rosły – Polymarket dawał mu 61 proc. szans na zwycięstwo, Kalshi 59 proc. Gdy go państwo czytają, prawdopodobnie ogłoszono wygraną byłego prezydenta lub mamy do czynienia z ogromną niespodzianką, swojego rodzaju „nadkorektą” agencji sondażowych, według których Kamala Harris we wszystkich dziesięciu kluczowych stanach wypada gorzej niż Joe Biden w 2020 r., a w siedmiu słabiej niż Hillary Clinton w 2016 r.
Jej wygrana w połączeniu z dowolną konfiguracją Kongresu wydaje nam się mniej prawdopodobna niż „red sweep”, czyli zgromadzenie pełni władzy w rękach republikanów (35–40 proc.). Jeżeli realizuje się ten scenariusz, spodziewamy się, że wszystkie główne przedwyborcze zakłady, tzn. wyprzedaż amerykańskiego długu skarbowego, umocnienie dolara i wzrosty kryptowalut, zakończą się realizacją zysków do końca tego tygodnia. W średnim i długim terminie warto w naszej ocenie ustawić się po przeciwnej stronie na każdym z nich.
Jeżeli republikanie nie zdobędą obu izb Kongresu, co jest niemal równie prawdopodobne (30–35 proc.), wzrost cen amerykańskich obligacji skarbowych może rozpocząć się nawet w środę. Pod presją może znaleźć się złoto, rynek akcji raczej nie będzie nadmiernie entuzjastyczny.
Jeżeli się mylimy, Kamala Harris wygra wybory, a demokraci szybko potwierdzą większość w co najmniej jednej izbie Kongresu (10–15 proc.) w sposób, który utrudni Donaldowi Trumpowi kwestionowanie rezultatu, powinniśmy zobaczyć słabszego dolara, gwałtowny spadek rentowności obligacji i pozytywną reakcję giełd w Azji i Europie.
Wszystkie inne scenariusze (10–25 proc.) prawdopodobnie oznaczają, że w środę wciąż nic nie jest wiadome, tak jak w 2016 r., a wcześniej w 2000 r. Niemal we wszystkich wypadkach powinny one oznaczać przecenę ryzykownych aktywów i tworzyć potencjalne okazje inwestycyjne na przestrzeni trzech najbliższych sesji.