Oficjalne wyniki to potwierdziły, Grecy zatem pozostaną w strefie euro (przynajmniej na razie...). Rynek odreaguje majową falę strachu, ale to nie oznacza, iż kryzys się zakończy.
ND-Pasok będą mieć większość
Dane z 99,83% obwodów wyborczych pokazały, iż Nowa Demokracja (29,66%) wygrała wybory z wyraźną przewagą nad skrajnie lewicową Syrizą (26,89%). ND nie będzie mogła rządzić samodzielnie, ale już z byłym koalicjantem (socjalistyczną partią Pasok) ma aż 162 miejsca w 300 osobowym parlamencie, a to zapewni takiej koalicji komfortową większość – po wyborach w maju partie te miały łącznie 149 miejsca w parlamencie.
Reakcja na wyniki jest naturalnie pozytywna. Jej skala może niektórych rozczarowywać, ale warto mieć na uwadze fakt, iż rynki już w ubiegłym tygodniu po części uwzględniły ten pozytywy wynik wyborów. Na części rynków walutowych zostały pokonane ważne poziomy (szczegóły w części technicznej), co sprawia, iż sytuacja staje się tam ciekawa.
Martwić może fakt, iż ND wygrała głosami starego pokolenia – młodzi poparli zdecydowanie Syrizę, co może oznaczać, iż protesty mogą znów szybko przybrać na sile. Prawdopodobnie z tego powodu europejscy liderzy (szef euro grupy, szefowa MFW) zaznaczyli wczoraj, iż pewne drobne modyfikacje programu dla Grecji są możliwe.
Euforia na początek, a co potem?
Wynik wyborów w Grecji cieszy rynki, to oczywiste. Usunięta została ogromna dawka niepewności, którą wniosłyby rządy Syrizy lub też kolejny impas w tworzeniu koalicji. Wygrała opcja, która może nie mieć spójnych wizji dla Grecji (przypomnijmy, iż ND i Pasok to odwieczni rywale, którzy połączyli siły jedynie pod groźbą chaosu), ale będzie współdziałać z Europą, być może przez kolejne cztery lata. Ryzyko niekontrolowanego bankructwa Grecji i związane z nim ryzyko poważnego kryzysu w sektorze bankowym jest znacznie mniejsze.