Był to największy odsetek od roku 2012, kiedy oczy inwestycyjnego świata zwrócone były na eksplodujący w Europie kryzys zadłużeniowy. W sierpniu obawy o losy światowego handlu nieco zmalały, choć wciąż 57 proc. zarządzających uznaje tę kwestię za kluczową dla koniunktury. Jeżeli tak jest, to zakładać można, że każde koncyliacyjne ruchy pomiędzy handlowymi partnerami USA a Waszyngtonem powinny być odbierane pozytywnie, a te obserwujemy od pewnego czasu. Konflikt na linii USA–UE został de facto zawieszony po wizycie szefa Komisji Europejskiej w Waszyngtonie. Zresztą wydaje się on dość łatwy do polubownego rozwiązania. Donald Trump skupia się bowiem na eksporcie europejskich samochodów do USA, który chce obłożyć daniną w wysokości 25 proc., jeżeli UE nie obniży wyższych ceł, jakimi obłożone są amerykańskie auta. Branża w zasadzie jest zgodna, że nie ma przeciwwskazań dla obniżki, której domaga się prezydent USA. W zasadzie cła można by znieść całkowicie. Byłoby to korzystne z punktu widzenia konsumentów i gospodarki, a branży bardziej by pomogło, niż szkodziło. Zdecydowanie większy problem tyczy się Chin, ale i tu widać możliwą poprawę. Trzeci już raz rozpoczęły się negocjacje, a oficjele z obu krajów kreślą mapę drogową dla rozmów, które kulminować mogą spotkaniem prezydentów USA i Chin w listopadzie. Tutaj jednak wymiana handlowa wydaje się jedynie przykrywką dla ważniejszego konfliktu wokół poszanowania praw dla własności intelektualnej czy mocarstwowych ambicji drugiej gospodarki świata, której rosnąca siła jest w niesmak relatywnie słabnącym Stanom Zjednoczonym. Jakkolwiek jednak na to patrzeć, na froncie czysto handlowym jakaś forma porozumienia jest możliwa, a stroną bardziej tym zainteresowaną mogą być Chiny, które kupowałyby czas, aby móc do kolejnej poważniejszej i raczej nieuniknionej konfrontacji stanąć z silniejszej pozycji. Obawy o destruktywny wpływ wojny handlowej powinny więc spadać, a rynek wydaje się na to reagować w zaskakująco niewielkim stopniu. Czyżby wskazywałoby to na jego nieefektywność? Wątpię. Wydaje się, że od samego początku handlowe obawy były wyolbrzymione i zdecydowanie ważniejsze są inne problemy, po prostu mniej medialne, ale mające jak najbardziej realny wpływ na rynek.