Przypomnijmy, że do USA napłynęło o około 3 mld USD mniej, aniżeli się tego wcześniej spodziewano. Dolar nie odczuł tego zbytnio, m.in. za sprawą raportu o inflacji z Wlk. Brytanii (tu mała obserwacja - wszystkie 3 raporty wychodzą "zgodnie z konsensusem", a tylko ten jeden osłabia walutę swojego kraju) i wynikających z niego spadków GBPUSD.
Dzisiejsze notowania przemawiają za agresywnym umocnieniem dolara kanadyjskiego, szczególnie w stosunku do jego "imiennika" z USA - kluczowy poziom 1,10 został przełamany. W długim okresie ta para może sięgnąć nawet poziomu 1,05.
Krótkoterminowo prognozując rynek lokalny można bez ryzyka napisać, że zasięg przyszłych wzrostów to jeszcze co najmniej 2 grosze na EURPLN i USDPLN. W kalendarzu zaczyna brakować argumentów za zmiennością na złotym, ale radzę zwrócić uwagę na czwartkowe informacje o wynagrodzeniach i zatrudnieniu, wszak są one częścią inflacyjnej układanki.
Z USA napłynie jeszcze sporo istotnych informacji - publicznie wystąpi Alan Greenspan oraz jego następca - Ben Bernanke (w jego przypadku nie przewidziano jednak Q&A, czyli sesji "pytań i odpowiedzi"); dodatkowo poznamy wartość indeksu Wskaźników Wyprzedzających (to w czwartek, dzień wcześniej - dynamika produkcji przemysłowej w USA i ostatnia nadzieja funta - raport o inflacji BoE). Moim zdaniem, uwarunkowania strukturalne gospodarki brytyjskiej mimo wszystko przemawiają za mocniejszym funtem, głównie za sprawą niesłabnącej presji inflacyjnej z sektora nieruchomości.
Piotr Denderski