Spółki publiczne zobowiązane są do pełnej transparentności wobec akcjonariuszy i rynku, w takim samym stopniu dotyczy to firm notowanych na NewConnect. „Mała giełda" to z założenia rynek, na którym wyższe ryzyko inwestowania jest premiowane możliwością uzyskania ponadprzeciętnej stopy zwrotu. Ale w historii NewConnect już nie raz okazywało się, że ryzyko inwestowania może być gigantyczne a stopy zwrotu ponadprzeciętnie ujemne.
Od pewnego czasu na bakier z transparentnością jest spółka Precious Metals Investments (PMI), handlująca złotem i srebrem inwestycyjnym. Dość przypomnieć zawieszenie notowań w czerwcu, w związku z brakiem publikacji zbadanego przez rewidenta sprawozdania za 2012 r., sprzedaż 50 proc. akcji przez byłego prezesa zaraz po odwieszeniu notowań, czy wątpliwości branży co do prawdziwości podawanych wyników sprzedażowych.
Głównym akcjonariuszem spółki został niedawno Devolution EOOD SKA, będący polskim wehikułem bułgarskiego funduszu Devolution EOOD. Od kogoś, kto opiera pomysł budowy biznesu na bazie firmy budzącej kontrowersje, należałoby oczekiwać, szczególnie starannego podejścia do komunikowania się z rynkiem. Ale już na starcie zostały popełnione błędy. Po pierwsze, w oficjalnym komunikacie prasowym na temat zaangażowania się kapitałowego w PMI cytowany był... anonimowy przedstawiciel Devolution. Po drugie, w projektach uchwał na NWZA jako kandydatów do rady nadzorczej PMI zaproponowano „gwiazdorskie" nazwiska: Aidara Maidanshina - członka zarządu rosyjskiego Lanta Banku i Josefa Fozailoffa - właściciela marki biżuteryjnej, który w Polsce ma salony w warszawskich hotelach Hilton i Marriott. Panowie do rady wcale nie weszli, ale od Devolution nie sposób uzyskać w tej sprawie komentarza. Inwestorzy czekają też na informacje od nowego zarządu.
Strona internetowa PMI nie działa, a notowania są ponownie zawieszone. Formalnie GPW oczekuje na kopię protokołu uchwał NWZA z 21 października. Giełda nie ujawnia, czy prowadzi jakieś postępowanie w sprawie ostatnich wydarzeń wokół firmy. Komisja Nadzoru Finansowego przyznaje za to, że standardowo przygląda się sprawie pod kątem ewentualnej manipulacji.